niedziela, 30 listopada 2014

Rama z masłem - jemy i oceniamy

Jako że od niedawna dzięki TALKMARKETING mam okazję testować margarynę Ramę z masłem oraz Ramę z masłem i solą morską, chciałabym podzielić się opinią z Czytelnikami tego bloga.

Zawartość przesyłki z Talkmarketing dla mnie oraz do rozdania innym, którzy chcą degustować:


 

 

Jako, że mój blog ma charakter parentingowy, pierwsze pytanie, które musi tu paść jest następujące: czy podawać margarynę małemu dziecku?
Lekarze zalecają, aby dzieciaczkom do ukończenia 3 roku życia podawać masło i oleje roślinne.
Po 3 roku życia można zacząć wprowadzać miękkie margaryny. Oczywiście zawsze zachęcam do sprawdzenia składu na opakowaniu, bo margaryny na rynku mamy przeróżne, a ich skład jest też różny. Ja w każdym razie, mając 3-letnią córkę, podaję jej masło.
Ale przejdźmy do rzeczy. Rama z masłem jest produktem dla osób, które lubią smak masła, ale chcą z różnych powodów jeść margarynę.
Jeden z członków mojej rodziny, negatywnie nastawiony do margaryn wszelakich, po spróbowaniu Ramy z masłem stwierdził, że nie jest zła. To naprawdę duży komplement dla Ramy z ust człowieka wielbiącego tylko i wyłącznie masło :)
Jaka jest zaś moja opinia na temat testowanego produktu? Muszę przyznać, że w smaku mi odpowiada (ta z solą morską także). Nuta maślana jest rzeczywiście wyczuwalna. Oprócz smaku ja osobiście i moi rozmówcy, którym umożliwiłam degustację Ramy, dostrzegamy również inne walory tego produktu. Są nimi łatwość rozsmarowania zaraz po wyjęciu z lodówki, a także zgrabne 225-gramowe opakowanie, które śmiało można położyć na stole podczas przyjęcia.

 Zachęcam do spróbowania i życzę smacznego! :)












poniedziałek, 10 listopada 2014

Mama, otwórz nogi, czyli rozwój mowy po 2 urodzinach mojej córki


Na początku jak zwykle troszkę teorii. 

Czas pomiędzy 2 a 3 rokiem życia to w rozwoju mowy tzw. okres zdania. Oznacza on rozkwit mowy dziecka, które zaczyna budować proste, początkowo złożone z dwóch, trzech wyrazów zdania, przechodzące w wypowiedzi dłuższe, cztero czy pięcio wyrazowe. W pierwszej kolejności pojawiają się zdania twierdzące, a następnie pytające, na rozkazujących kończąc.

Dziecko posługuje się głównie rzeczownikami, a czasowniki początkowo używane są w bezokoliczniku. Przypadki używane bywają często niepoprawnie. Dziecko nie umie jeszcze wypowiadać właściwie wszystkich głosek, zastępując te trudniejsze – łatwiejszymi.
Dziecko potrafi prawidłowo wypowiedzieć spółgłoski: p, b, m, f, w, k, g, h, t, d, n, l, oraz samogłoski ustne: a, o, u, e, y, i, a, czasami także nosowe: ą, ę.

Pod koniec tego okresu pojawia się: s, z, c, dz, które wcześniej było zastępowane przez dziecko: ś, ź, ć, dź.

Źródło ww. informacji znajdziecie TUTAJ
 
A teraz przechodzę tradycyjnie do praktyki (poprzednie wpisy nt. rozwoju mowy mojej latorośli zamieściłam TU i TU), czyli do mojego niezawodnego pamiętnika, przedstawiającego scenki rodzajowe z udziałem córeczki. Praktyka pokazuje, że moje dziecko znacznie wyprzedziło normę rozwojową dla wieku dwóch-trzech lat :)
W okolicach drugich urodzin córeczka zarzuca nas różnymi, czasem zaskakującymi bardzo hasłami: np. siedzi na zjeżdżalni i na babci ostrzeżenie: Amelko, uważaj bo spadniesz, odpowiada: baciu, nie mów tak i robi to z niesamowicie słodką i rozbrajającą minką :)
Wskazując na pomidorka, którego rozgniotłam widelcem mówi: mama, zepsułaś pomidorka!
Kiedy córa chce, abym siedząc na ziemi zrobiła rozkrok, by mogła do mnie poturlać piłeczkę mówi: mama, otwórz nogi.
Inna scenka: mała chodzi po mieszkaniu z niewyraźną minką i wypala: mama, coś tu śmierdzi, czuję coś!.
Do zabawek wygaduje różne rzeczy, jedna z podsłyszanych to: misiu, siedź spokojnie, nie wygłupiaj się!
Babcia Stasia wmawia dziadkowi, że ma zatkany nos, a dziadek kłóci się, że wcale nie, na to córeczka mówi kategorycznie, trzymając sztamę z babcią: dziadzia, nie mów, masz zatkany!
Babcia Stasia zdejmuje z suszarki piżamę męża a mała na to:  to jest tatusia, rzeczywiście! Ale jestem mądra!
Na moją prośbę, żeby posprzątała puzzle, które rozrzuciła na podłodze, rzecze: siedzę i odpoczywam, a chodząc po kuchni powtarza: jestem zajęta, nie mam czasu.
Mała twierdzi, że koniki mają ogonki i kopytki :)
Czasem słyszymy też z mężem hasła: Mama, nie mów tak albo tata, nie mów tak do mamusi, szczególnie, jeśli rozmawiamy z sobą podniesionym głosem.
Zaraz po drugich urodzinach, malutka, leżąc z nami w łóżku wyskakuje z tekstem: Matko Boska! Nie mieścimy się!
Innym razem słysząc, że mąż mocni kaszle, córka wypala: tata się udusił!
Poza tym jej częsty tekst na widok mojego biustu (mimo faktu, że już z pół roku nie piła maminego mleczka) to: ukocham cycusie, zrobię aaa kotki dwa cycusiom.

To zaledwie kilka z wieeelu haseł, jakimi malutka raczyła nas w okolicach swoich drugich urodzin. O innych mądrościach córki, którymi nas zaskakiwała i rozśmieszała, opowiem w kolejnym wpisie. 
A póki co i Wam życzę wiele radości z postępów w mowie Waszych dzieciątek :)

czwartek, 23 października 2014

Kolejny post nt. mowy - zajawka



Córka chce, abym - siedząc na ziemi, zrobiła rozkrok, tak by mogła do mnie poturlać piłeczkę. Mówi więc do mnie: mama, otwórz nogi!
O takich i wielu innych rozbrajających hasłach mojej 2-latki opowiem Wam już wkrótce!
Serdecznie zapraszam :-)

piątek, 19 września 2014

Rozwój mowy między pierwszym a drugim rokiem życia – studium przypadku panny A.D.

 Kontynuując temat rozpoczęty TUTAJ, najpierw przedstawię trochę teorii wynikającej z badań naukowych.

Od 1 do 2 roku życia mamy do czynienia z tzw. okresem wyrazu. Maluszek rozumie o wiele więcej, niż potrafi wypowiedzieć. Zaczyna używać samogłosek, takich jak: a, u, i, e oraz spółgłosek: p, b, m, t, d, n, ś, ć, czasem ź, dź, a także onomatopei, np. mu, chał-chał, itp. Z wyrazów pojawiają się: mama, tata, papa. Dziecko z początku ma tendencję do upraszczania podczas, wymawiając pierwszą sylabę lub końcówkę wyrazu, np. daj-da, jeszcze-eszcze itp. Rozkwit wymawianych pojedynczych wyrazów następuje pomiędzy 14-15 miesiącem życia dziecka.


Więcej na temat rozwoju mowy możecie przeczytać TUTAJ.

A teraz sięgnę do pamiętnika, aby przedstawić, jak to przebiegało u córeczki zanim skończyła 2 latka (z góry przepraszam za pomieszanie czasu przeszłego z teraźniejszym, jednak pamiętnik pisałam w różnych okolicznościach, a nie chcę go za bardzo zmieniać):

Ukończony 1 rok życia: 
Mała potrafi już prezentować odgłosy praktycznie wszystkich zwierzątek, o których jej czytywaliśmy, np. na pytanie Jak robi kaczka ? odpowiada: kakaka, Jak robi kurka? - kokoko, pytana o osiołka wydaje dźwięki jak osiołek, nie wspominając o zwierzątkach takich jak: kotek, piesek, krowa, świnia, baran czy koza, które naśladowała w pierwszej kolejności.


1 rok  5 miesięcy: 
Malutka mówi duuużo i często. Wśród słów wypowiadanych przez nią znajdują się m.in.: brum brum, uunda uunda (tzn. że chce się bujać na huśtawce, widzi kogoś huśtającego się lub chce by ją wozić w wózku, czyli po prostu robić uunda uunda:)), Adan (na wujka Adama), Zisia (na ciocię Zdzisię), baba, dziadziuś, dzidzia, dziadzia, tata, tatuś, mama (a czasem mamam:)), Ela (na ciocię Elżbietę), unda (na kuzynkę Julię:)), coś w rodzaju jedem (jeden), da (dwa), oczywiście nagminnie: nie (oj, często to powtarza...), ta (tak)-to jednak mówi baaardzo rzadko:), papa, am(jeść i pić), aaa (spanie), siii (sikanie), na ciocie Anieęi Joasię: Ania, Asia, coś rodzaju Majan lub Manan na dziadka Mariana, hopa (piłeczka), bam (wywrócić się), pokazuje i mówi pam (pan), lala (kiedy chce aby śpiewać, puścić radio, tańczyć itp.), powtarza odejdź, łączy też słowa, np. tata choććć, dziadzia choććć, mama am. Mówi także jaja (na jajko), coś w stylu jabadabadu  i często gada dużo bez sensu:) Niedługo chyba zacznie normalnie rozmawiać z nami! Mówi, że gąska robi: gę gę gę tak donośnym głosem, że jest to prześmieszne. Wypowiada też Becik (tak mówi się w naszej rodzinie na wujka Alberta).

Ponadto, często pokazuje, jak płakała i innym każe udawać, że płaczą... (no comment).
To z mową nie związane, ale uwielbia też wąchać kwiatki:)


1,5 roku:
Córcia bardzo szybko się rozwija, jest niezwykle społeczna i towarzyska, za co wszyscy – nawet obcy ludzie – ją uwielbiają. Zaczepia ludzi, śmieje się do nich, podaje im rączkę i mówi: „cześć”, robi „papa”, przesyła całuska i to trwa już od dość dawna. Ostatnio  w kościele na Mszy tańczyła, kiedy ksiądz wraz z uczestnikami Mszy śpiewali :)

Córcia każdego dnia ma bogatszy język. Od dawna wszystko powtarza, część wyrazów bardzo ładnie, część trochę po swojemu. Ze względnie nowych wyrazów mówi m.in.: ajajaj, idzie, mam, dam, husiu (kiedy się huśta wciąż mówi to swoje „uun-da, uun-da”, ale coraz częściej też „husiu”), tam (zawsze pokazuje i mówi tam, jeśli chce byśmy gdzieś poszli lub usiedli), tu, ciuch ciuch (to na ciuchcię), pić, tak – na szczęście już często i adekwatnie do sytuacji, ciocia, wtań (na wstań), naśladuje piszczenie i krzyki dzieci na placu zabaw, pupa, ti (na trzy).

Razem recytujemy nawet wierszyk:

Ja: W pokoiku na stoliku, stało mleczko i …

Córka:  jaja (zamiast jajeczko:))

Ja: Przyszedł kotek, wypił mleczko, a ogonkiem stłukł…

Córka: jaja!

Ja: Przyszła pani, kotka…

Córka: pam pam (kiedy chcę powiedzieć, że Pani kotka zbiła:)),

Ja: a skorupki wyrzuciła.

W ogóle córcia chyba wszystko rozumie i komunikuje się bardzo sprawnie.

Bawi się tez wózeczkiem  dla dzidziusia, który dostała –wkłada tam lalę-dzidzię lub inne stworzonka i  wozi je mówiąc – uun-da, uun-da... Uwielbia również sprzątać-zamiata, omiata kółka w wózku, podaje mi torbę, którą przekazuje jej tata po powrocie z zakupów, rozmawia ze mną lub babcią przez „telefon”, lubi jeść i pić samodzielnie.


1 rok 7 miesięcy: 
Będąc z córką przez trzy dni w Węgierskiej Górce na ślubie znajomych mała po raz pierwszy pozwoliła sobie zrobić kucyki. Już wieczorem przed wyjazdem pokazałam jej gumki do włosów, które kupiła jej babcia Stasia. Tak jej się spodobały, że postanowiła spać w kucykach:)

Córcia dobrze zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Była taka wesołą iskierką podczas samej uroczystości i poza nią. W Urzędzie Stanu Cywilnego podbiegała do sprzętu muzycznego i mówiła „lala” chcąc tańczyć. Robiła nam też a kuku spod stołu prezydialnego:) Generalnie było wesoło. Bardzo polubiła obecną tam ciocię Gosię i zagadywała ją często. Chodziła też za psem Państwa Młodych krzycząc po imieniu: Malina! Malutka wszystkim dostarczyła sporo radości podczas tego wyjazdu. W dodatku w nocy spała dobrze, mimo że bardzo głośno było słychać w pokojach muzykę.


Prawie 1 rok i 8 miesięcy:   
Przed wyjazdem na wakacje z Mamą chrzestną córcia zaskoczyła ją, wołając po imieniu: ciocia Madzia! 
Namiętnie też kolorowała, co nazywała w swoim języku „pisiu pisiu” i przyklejała swoje ulubione „naklejiki” (czyli naklejki). Kiedyś w domu robiąc te swoje bazgrołki wyszło jej coś podłużnego w rodzaju owalu-pokazała mi to i powiedziała: mamusia patrz – parówka! :)

Na wakacjach w  Chorwacji córcia nauczyła się wielu nowych słów jak: statek, skórka, foka, cieć (tzn. ksiądz:)), siama (kiedy chcieliśmy ją prowadzić za rączkę:)) i inne. Język małej wzbogacił się niezmiernie przed wyjazdem i na samych wakacjach. Po powrocie córcia mówi już prawie wszystko. Ponadto, pięknie odmienia, używa właściwie zaimków, liczby pojedynczej i mnogiej itp.

Kiedyś wchodząc z tatusiem do Kościoła widząc Pana Jezusa na krzyżu krzyknęła: golas!, śmiejąc się do rozpuku przy tym, a będąc z rodzicami na fatimskim błogosławieństwie dzieci dostała od księdza obrazek z Panem Jezusem i spoglądając na niego powiedziała ze zdziwieniem: Jezus ubrany! :)

Malutka zadaje też często pytanie: co to jest?, wskazując przy tym paluszkiem. 


1 rok i 9 miesięcy:
Córka uwielbia prace w ogródku dziadków. Nieraz jak ją ktoś zawoła aby podeszła, to mówi: pracuję albo podlewam:) (rzeczywiście podlewa grządki konewką i pomaga dziadkowi w pracach, podając mu np. kombinerki). Wczoraj też dopadła konewkę w domu babci Stasi i dziadka Mariana, podlewając podłogę w kuchni oraz pokoju i to aż dwukrotnie...
Lubi też obrywać porzeczki, poziomki, jagódki i jeżyny z krzaczków i kiedy babcia Stasia mówi, żeby przestała to robić (boi się, że poprzez taki nawyk może zjeść kiedyś jakąś trującą kulkę), malutka jej odpowiada: patrzę! i udaje, że tylko się przygląda krzaczkowi, a nie je:)) 
Córcia lubi też pić z kubeczka, resztę wody specjalnie wylewając na podłogę. Wybiera sobie też ubrania i za nic czasem nie chce włożyć zaproponowanej  przeze mnie sukienki, bo chce inną. Pomaga też mi wybrać ubrania do pracy:)
 

Tyle pamiętnik. Trochę chaotyczny, ale taki nasz. Na wieczną pamiątkę :)
Teraz kwestia szczepień. Wprawdzie ten temat będę omawiać dogłębnie w odrębnym wpisie, jednak teraz chciałam nawiązać do szczepień w kontekście mowy dziecka.

Szczepień, jak i ich ewentualnego następstwa w postaci autyzmu bałam się już od jakiegoś czasu. Im piękniej córka się rozwijała, tym bardziej bałam się, że przez jakiś bliżej nieokreślony czynnik (np. występujący w szczepionce) te wszystkie nabyte przez dziecko umiejętności mogą zniknąć jak bańka mydlana. Wiele naczytałam się, jak to dzieci dotknął regres w rozwoju po takiej czy innej szczepionce. Paraliżował mnie strach, kiedy o tym czytałam. Wtedy w ręce wpadło mi dodatkowo tłumaczenie streszczenia pewnego opracowania, które można znaleźć TUTAJ.
Przeczytałam w nim, że utrata zdolności mowy zwiastująca autyzm może być skutkiem szczepienia przeciw odrze (czyli obecnie potrójna szczepionka MRR lub Priorix), po którym następuje szczepienie  przeciw krztuścowi (czyli obecnie np. potrójna DTP/DTPa). Mechanizm jest ciekawie opisany w ww. streszczeniu. Autyzm w tym przypadku może wystąpić u dzieci genetycznie zagrożonych niedoborem wit. A. Skąd jednak wiemy czy nasze dzieci są zagrożone, czy nie? Przecież nikt pod takim kątem je nie bada (potem znalazłam jeszcze kilka artykułów opisujących podobne zależności pomiędzy tymi konkretnie szczepieniami, niedoborem wit. A a autyzmem). W dodatku, w historii rodzin, u których badano stopień genetycznego ryzyka wystąpienia tego zaburzenia spotkano osoby z “kurzą ślepotą” czy niedoczynnością tarczycy lub też nowotworami tarczycy i przysadki. Nowotworów wprawdzie nie było u nas, ale domniemana kurza ślepota, niedoczynność tarczycy (ja jestem nią obciążona, moja mama i córka) czy zaburzenia przysadki niestety są obecne w naszej rodzinie. Tym bardziej się bałam czy aby córeczka nie należy do grupy zagrożonej…

Jeśli przeczytaliście streszczenie to znacie po krótce mechanizm wpływu szczepień m.in. na cofnięcie się mowy dziecka.  Ratunkiem okazywało się tutaj podawanie dzieciom naturalnej wit. A (ponieważ u tych dzieci występował niedobór tejże), co w efekcie postanowiłam wcielić w życie w okolicy szczepień, tak na wszelki wypadek, pod postacią tranu. W dawkach tylko nieco większych od zalecanych, bo na podawanie większych ilości tej akurat witaminy bez kontaktu z lekarzem nie zdecydowałabym się.

Dziś wiem, że problem szczęśliwie nie dotyczył mojego dziecka, ale tego przed szczepieniami prawie nigdy nie wiemy.

Na szczęście moja malutka rozwijała się dobrze przez cały czas, a rozwój mowy przebiegał u niej szczególnie szybko i bez zakłóceń :)

Najciekawiej i prześmiesznie pod względem rozwoju mowy było u nas pomiędzy 2 a 3 rokiem życia, ale o tym w kolejnym wpisie.

piątek, 5 września 2014

Rozwój mowy w drugim roku życia - zajawka

W najbliższym tygodniu zaproszę wszystkich zainteresowanych do prześledzenia kolejnego etapu rozwoju mowy mojej córeczki. O początkach mowy było TUTAJ
Drugi etap był dla nas zaskakujący. Pełen miłych niespodzianek, ale także obfitujący w obawy dotyczące wpływu niektórych szczepień na rozwój małej, w tym na rozwój mowy. Jeśli macie ochotę o tym poczytać - zapraszamy serdecznie już wkrótce!

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozwój mowy w 1 roku życia - studium przypadku panny A.D.



Chyba wszyscy rodzice czekają z niecierpliwością na ten moment, w którym dziecko będzie w stanie powiedzieć, o co mu chodzi. Zanim się to stanie, trzeba bawić się w proroka, żeby ustalić, dlaczego dziecko płacze, co go boli itp.
Ja też nie mogłam się doczekać pierwszych słów córeczki, ale należę do szczęśliwców, gdyż doczekałam się szybko. Tak jak każdą matkę, cieszyły i cieszą mnie postępy malutkiej, które w tej dziedzinie były i są bardzo duże. 
I tu małe wyjaśnienie. Dzieciaczki są różne i czas, w którym zaczynają mówić często nie ma większego znaczenia dla ich rozwoju. Więc proszę wszystkich czytających ten i kolejne wpisy rodziców, aby wystrzegali się porównań, które do niczego konstruktywnego zazwyczaj nie prowadzą.
Ale zacznijmy od początku.
Aby odtworzyć, jak przebiegał rozwój mowy u mojego maluszka, korzystam z pamiętnika, w którym niestety nie zapisywałam wszystkiego i w ten sposób umknęło mi pewnie parę ważnych kwestii, jednak dobre i to, co jest.
Jak podają mądre książki, od urodzenia do 1 roku życia dziecka mamy do czynienia z tzw. okresem melodii w rozwoju mowy. Podobno koło 7-8 miesiąca życia dziecko zaczyna reagować na mowę. U nas nastąpiło to znacznie wcześniej.
A zatem sięgamy do pamiętnika:
Żeby zrobić niespodziankę babci, w sam Dzień Babci (skończone 3 miesiące życia, choć jako że jest wcześniakiem powinnam powiedzieć, iż 2 miesiące) zaczyna „mówić” po swojemu. I to nie tylko wtedy, kiedy babcia czy dziadek ją zagadują (bo na to reagowała już wcześniej), ale sama z siebie. Tego dnia mamy przełom, gdyż wcześniej wydawała tylko pojedyncze dźwięki, ale nie „mówiła”:)
Od pamiętnego Dnia Babci podczas dnia zdarzają się momenty, kiedy córcia „mówi” np. do zabawek nad jej łóżeczkiem albo „zaczepia” osoby w otoczeniu, wydając dźwięk: „y, y, y”. Efektem ubocznym tego rozgadania jest fakt silnego ślinienia się, ba, wręcz puszczania banieczek ze śliny, co czasami powoduje, że mała się nią krztusi.
Skończywszy 4 miesiące (czyli jako wcześniak 3J), siedząc na kolanach swojego dziadka nagle wydaje z siebie głośny krzyko-pisk (jakby chciała przekrzykując nas przypomnieć, że ona też tu jest). Będące przy tym kuzynka córki wraz ze swoją mamą i wszystkimi obecnymi wybuchają śmiechem. Krzyk córci rozpoczyna całą serię głośnych dźwięków, które mała po nim wydaje, „mówiąc” do nas.  Czyli doczekaliśmy się dnia z nowymi, donośnymi głoskami, wokalizacjami, odchylaniem główki w tył, otwieraniem buzi i wydobywaniem różnych głosek głęboko z gardła, bawieniem się dźwiękami i kontynuacją mówienia we własnym języku.
Kilka dni po powyższym wydarzeniu jesteśmy z malutką na urodzinach mojego wujka. Córcia towarzyszy nam przy stole, bardzo dużo i głośno „mówiąc”, aż wszyscy przecierają oczy ze zdumienia, że maleńka czteromiesięczna dziewczynka jest taka rozgadana.
Kolejne kilka dni mija i zauważamy, że córka od jakiegoś czasu często wypowiada „bzi”, „zi”, „mam” z akcentem na ostatnie „m”. W tym samym dniu malutka po raz pierwszy tak bardzo się śmieje, że aż zanosi się śmiechem - jest to przeurocze J
Kończąc  5 miesięcy (jako wcześniak 4) wykorzystuje krzyk w momentach, kiedy coś jej nie odpowiada, np. mama robi coś innego zamiast się z nią bawić albo malutka się nudzi lub też podczas ubierania jej.
Miesiąc później, czyli będąc półrocznym dzieckiem, ma już opanowane kolejne sylaby. Bardzo często mówi ”baba”, „babababa”, po wcześniej wydawanych sylabach „mama” i „ememem”. Pojawia się też „brum brum” podczas jazdy samochodem.
Skończywszy 7 miesięcy zaczyna bardzo często wypowiadać różne sylaby, robiąc z nich zlepki, np. dadatatadziadziadadada itp.
Mając 9-10 miesięcy - na hasło: „zrób minkę” lub „minka!” wciąga policzki i robi śmieszne dziobki. Na hasło „gdzie jest Maryja?” patrzy na obrazek Maryi na ścianie i składa rączki do Amen, wyrzuca rączki do góry kiedy się ją o to poprosi i pokazuje gdzie ma uszka (myli jej się czasem i pokazuje w buzi), potrafi też dmuchać (babci nauczyła ją dmuchać w balonik z odpustu), rozumie bardzo dużo, np. kiedy mówimy o książeczce - patrzy na książeczkę, jak widzi pieska robi „ha ha”, że niby „hau hau”, rozumie „lala” i wiele innych słów.
Skończywszy 11 miesięcy naśladuje dźwięki wydawane przez kotka (maaa), kozę (meee), świnkę (tutaj charczyJ) i  zaczyna naśladować krowę (mmmm).
Poza tym, choć to nie na temat, robi śmieszne minki przeglądając się w lustrze i wygłupia się, patrząc w ów przedmiot. Daje też swojemu lustrzanemu odbiciu buziJ Uwielbia muzykę. Ma samochód grający melodie. Od babci Stasi dostała pędzel interaktywny grający piosenki oraz keyboard. Od tego momentu, ledwie otworzy oczy, zaraz mówi „lala” i pokazuje paluszkiem, że mam jej podać zabawki dźwiękowe.
Podryguje też na hasło „lalala” Babcia Stasia, podczas spacerków, czasem jej śpiewa, a gdy tylko przestanie, córeczka spogląda na nią i mówi „lala”, każąc jej tym samym śpiewać dalej:) Używa tez innych wyrazów, ze zrozumieniem ma się rozumieć!
Znów odwołam się do naukowców, mówiących, że około 10 miesiąca życia pojawiają się echolalie, a dziecko zaczyna powtarzać słowa oraz kojarzyć wielokrotnie powtarzane dźwięki ze wskazywaniem odpowiedniej rzeczy. Około 12 miesiąca życia dziecko zaczyna zaś rozumieć, co do niego mówimy i reaguje na swoje imię. Wypowiada też pierwsze wyrazy ze zrozumieniem. Jak widać i te umiejętności mała dała radę wcześniej opanować.
Ale przyspieszenie w rozwoju mowy w kolejnym roku życia miało przekroczyć nasze najśmielsze oczekiwania, choć w związku ze szczepieniami Priorix i DTPa mogło być inaczej…
O tym jednak - w kolejnym wpisie.
UA-48159015-1