wtorek, 29 kwietnia 2014

Mleko modyfikowane jedynie w medycznie uzasadnionych przypadkach!

Dziś dopiero (!) uświadomiłam sobie, że przez zabieganie okołoświąteczne nie zdążyłam Wam złożyć życzeń... Mam jednak nadzieję, że Święta Wielkanocne były dla Was czasem wyjątkowym, pełnym refleksji, wiary, nadziei, miłości a także wielkiej radości!
Ale do rzeczy.
"jak niedawno narodzone niemowlęta pragnijcie duchowego, niesfałszowanego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu" (1 List św. Piotra 2;1-2)
Pewnie zastanawiacie się o co chodzi z tym cytatem z Biblii.
A ja po prostu chcę Was dłużej zatrzymać w radosnym świątecznym nastroju, przedstawiając Wam benefity płynące z karmienia piersią.
Postanowiłam przytoczyć ww. fragment, gdyż osobiście stwierdzenie: jak niemowlęta pragnijcie niesfałszowanego mleka interpretuję nie tylko w wymiarze symbolicznym i duchowym, ale uważam że św. Piotr trafnie ujął fakt, iż niemowlęta pragną PRAWDZIWEGO, NIESFAŁSZOWANEGO mleka. Nie podróbek, które mają udawać kobiecy pokarm.
Takie prawdziwe mleko jest tylko jedno. Mleko matki. I tylko takie mleko może dać dziecku najwyższe korzyści.
Oczywiście wiem, że nie każda kobieta może karmić, nie każda też chce. Szanuję to, jednak na moim blogu mogę przedstawić moje poglądy, a jednym z nich jest przekonanie o bezcennej wartości mleka kobiecego.
Oczywiście na temat zalet tego mleka, szczególnie w odniesieniu do dziecka, można przeczytać wiele w prasie, książkach czy na portalach edukujących w tej dziedzinie. Można też porozmawiać z położnymi i pediatrami. Nie będę tutaj więc edukować. Nie będę tu pisać o wpływie mleka mamy na maleństwo. Powiem tylko o tym, co dobrego MNIE się przytrafiło w związku z karmieniem naturalnym.
A zatem:
1.Wróciłam szybko do wagi sprzed ciąży, a nawet niższej. Lekarze już w szpitalu od pierwszej doby po porodzie chwalili, że macica ładnie się kurczy a niewątpliwy wpływ na to miał poród naturalny oraz karmienie piersią, pobudzające skurcze (no nie powiem, że mi się to wtedy podobało, bo bolało, że hej, ale przynajmniej skutek był jak wyżej:))
2. Długie karmienie spowodowało wyciągnięcie moich brodawek, co jest dla mnie istotne pod względem zarówno estetycznym jak i praktycznym (mam na myśli karmienie piersią).
3. Poziom cukru w mojej krwi długo jeszcze po urodzeniu córeczki się wahał aż w końcu po kilku tygodniach unormował się, co - zdaniem lekarzy - jest zasługą karmienia naturalnego (zachęcam matki-cukrzycówki do przeczytania ciekawego artykułu: http://www.diabetyk.pl/cukrzyca/doniesienia-naukowe/osesek-przy-slodkiej-piersi/).
4. Dzięki karmieniu naturalnemu dbałam o zdrową dietę, co było z korzyścią zarówno dla córeczki jak i dla mnie. A tak swoją drogą, po urodzeniu małej dzieliłam pokój na oddziale noworodkowym m.in. z mamą, która zrezygnowała z karmienia piersią i opychała się ociekającymi tłuszczem potrawami oraz słodyczami dowożonymi jej przez męża i ojca. Może gdybym nie karmiła naturalnie i mnie naszłaby ochota na ciężkostrawne jedzonko lub mojego ukochanego Filet-O-Fisha z wiadomej sieciówki. Karmienie jednak mnie przed tym uchroniło i muszę powiedzieć, że nawyk zdrowszego, bardziej przemyślanego odżywiania się został mi do dziś.
5. Wiedziałam, że karmiąc piersią musze więcej pić, gdyż nie dopajałam małej przez pierwsze 5-6 miesięcy jej życia. Dlatego też aby zapewnić jej odpowiednią ilość płynu sama musiałam być dobrze nawodniona. Dzięki temu zapalenia pęcherza, które wcześniej mi się przytrafiały, przeszły do historii:)
6. Poza zdrowym odżywianiem, zaczęłam też przyglądać się bliżej składowi kosmetyków czy detergentów (robiłam to już będąc w ciąży, ale karmiąc uważałam, że nadal dla dobra dziecka muszę to robić i dobry nawyk mi został).
7. Zaoszczędziłam mnóstwo pieniędzy , które wydałabym na mleko modyfikowane (myślę, że zaoszczędziłam nawet do paru stówek miesięcznie na mleku) , choć należy pamiętać, że dzieciom karmionym piersią należy podawać wit. K i D, a potem samą D do ok. trzeciego roku życia. Te witaminy to też wydatek, ale spoooroooo mniejszy od mleka modyfikowanego. Zresztą znalazłam fajną aptekę internetową: http://www.apteka-melissa.pl/, w której można kupić wiele fajnych produktów po atrakcyjnych cenach. Jestem ich stałą klientka i fanką:)
8. Wybierając się gdziekolwiek, choćby do przychodni czy na spacer, nie musiałam zabierać z sobą wszystkich tych akcesoriów do karmienia butlą (np. smoczek, wyparzona butelka, przegotowana woda, termos, porcja mleka itp.). W każdej chwili mogłam bez przygotowania nakarmić swoje dziecko.
9. Mój tydzień pracy trwał 35 a nie 40 godzin tygodniowo a płacono mi, jakbym pracowała 40 godzin:), bowiem pracownica - matka karmiąca dziecko piersią ma prawo do przerw w pracy, które są wliczane do czasu pracy.
10. Z matki karmiącej zmieniłam się w propagatorkę karmienia naturalnego, dzięki czemu poznałam społeczność mądrych mam i specjalistów, a takich pod ręką nigdy zbyt wielu.To takie najbardziej oczywiste benefity płynące z karmienia piersią dla mamy.A na koniec jeszcze chciałam przytoczyć ciekawą informację, którą znalazłam na stronie: https://www.facebook.com/LLLwPolsce:
"Już jednokrotne użycie mleka modyfikowanego niszczy dobrą florę bakteryjną jelit. By ją odbudować potrzeba 2 - 4 tygodni wyłącznego (czyli bez dopajania, przepajania, dodatkowych pokarmów itp) karmienia piersią. Dlatego tak ważne jest by mleko modyfikowane podawać jedynie w medycznie uzasadnionych przypadkach. A także wspierać inicjatywę tworzenia banków mleka, by jak najwięcej dzieci miało do nich dostęp".
Powiem jeszcze tylko: AMEN.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Dlaczego nie wypadają mi już włosy? - sprostowanie

Zanim wrzucę wpis związany z benefitami płynącymi z karmienia naturalnego (już za chwileczkę, już za momencik) muszę dokonać małego sprostowania mojego wpisu, który znajdziecie TUTAJ
Zastanawiałam się nad przyczyną zmniejszenia się u mnie wypadania włosów. 
Dzięki informacji otrzymanej od Producenta za pośrednictwem Streetcom poznałam najbardziej prawdopodobnego głównego sprawcę takiego stanu rzeczy. 
Otóż jest to wchodząca w skład preparatu ARGININA. Tak, wiem, nazwa brzmi dość tajemniczo, ale uchylę rąbka tej tajemnicy. Jest to naturalny aminokwas. Posiada on co najmniej kilka cech sprawiających, że w znaczący sposób działa na funkcjonowanie skóry. Ja jednak wspomnę o jednej - w cyklu biochemicznym jest on prekursorem produkcji tlenku azotu, który z kolei jest odpowiedzialny za rozszerzanie naczyń krwionośnych. To zaś powoduje lepsze przenikanie substancji aktywnych i lepsze odżywienie mieszka włosa. Jak łatwo wydedukować - wzmacnia on zatem osłabione, wypadające włosy.
Jeśli chcecie wiedzieć więcej o tym aminokwasie i poznać jego szerokie zastosowanie w pracy całego naszego organizmu - zajrzyjcie TUTAJ
A zatem Vichy Dercos Neogenic kojarzący się głównie z pobudzaniem do wzrostu nowych włosów (opatentowana cząsteczka STEMOXYDINE 5%), jest równocześnie preparatem powstrzymującym wypadanie włosów (arginina plus masaż aplikatorem i cebulki masz odżywione jak nigdy dotąd:)). Stąd też preparat wydaje się skuteczniejszy od innych na rynku. Bogaty skład i szerokie pole działania to najlepszy przepis na sukces!




wtorek, 22 kwietnia 2014

News: Vichy Dercos Neogenic - promocja!!!

Chciałam tylko donieść wszystkim zainteresowanym testowanym przeze mnie produktem Vichy Dercos Neogenic (o moim testowaniu pisałam TUTAJ i TUTAJ), że obecnie trwa promocja kuracji! 
Z moich rozmów z innymi wynika, że dla niektórych barierą w stosowaniu produktu jest jego dość wysoka cena, dlatego też piszę o promocji, bo przy zakupie jednego opakowania, czyli 28 ampułek macie gratis dodatkowe 14, w ten sposób zakupując dwa opakowania otrzymujecie za darmo 28 ampułek, a więc nie musicie kupować trzeciego pudełka, bo de facto macie je gratis! Szczegóły znajdziecie tutaj:
https://www.e-farm.pl/news/86/Promocja-VICHY-DERCOS-NEOGENIC-ampulki-2814.html
A póki co kuracja trwa - od kilku dni wzmocniona poprzez stosowanie szamponu Vichy Dercos Neogenic.
PS W mojej rodzinie aplikator tak się wszystkim spodobał (nawet mojej dwulatce), że muszę go chować przed innymi...


PPS A póki co idę oddać się przyjemności masażu połączonego z aplikacją płynu, który nie tylko działa na moje włosy, ale również powoduje miłe uczucie świeżości (płyn ma dość przyjemny zapach i jest konsystencji wody, nie ma więc poczucia nakładania na włosy czegoś ciężkiego i tłustego, czego przed kuracją nieco się obawiałam) i działa relaksująco:)

piątek, 18 kwietnia 2014

Z moimi włosami jest lepiej! Czy to już działa Vichy Dercos Neogenic?

Zanim opiszę benefity, jakich doświadczyłam w związku z karmieniem naturalnym, napiszę słów kilka dla mających kłopoty z włosami.
Jestem po dwóch tygodniach kuracji Vichy Dercos Neogenic, czas więc na krótki raport. O jej początkach możecie przeczytać TUTAJ
Co mogę powiedzieć po 14 dniach stosowania preparatu? Mimo, że pochopnie nie wyciągam wniosków muszę przyznać, że chyba wypada mi mniej włosów, a właściwie wypada całkiem niewiele.
Zastanawiałam się czy to skład preparatu (którego głównym zadaniem jest bardziej stymulacja wzrostu nowych włosów niż przeciwdziałanie wypadaniu włosów - w tym drugim celu Vichy proponuje inną kurację, a mianowicie Vichy Dercos AMINEXIL PRO Intensywna kuracja przeciw wypadaniu włosów), czy może fakt wykonywania masażu aplikatorem dołączonym do preparatu, jest odpowiedzialny za zmniejszone wypadanie włosów. Jednak, niezależnie od tego czy to skład, czy aplikator i masaż nim wykonywany, stymulujący mikrokrążenie i dotleniający skórę głowy - fakt stosowania Vichy Dercos Neogenic tego dokonał!
Na tzw. baby hair, czyli krótkie nowe włosy, jeszcze za wcześnie, ale jeśli je dostrzegę - niezwłocznie dam znać:) Zresztą zaprezentuję dokumentację zdjęciową.

A dla osób szczególnie zainteresowanych tematem zdrowych włosów i tych, którzy chcą zrozumieć dlaczego preparat Vichy Dercos Neogenic jest innowacyjny zamieszczam linki do ciekawych artykułów:
http://www.vichy.pl/artykul/budowa/a13576.aspx?ArticleCode=ALOPECIA_ARTICLE01_PL
http://www.vichy.pl/artykul/przypadek-1/a13581.aspx?ArticleCode=ALOPECIA_ARTICLE06_PL







poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Problemy z karmieniem naturalnym !?



 Moje rzeczywiste problemy z karmieniem i te, których się spodziewałam, ale mnie szczęśliwie ominęły: 

1.  Pierwszą zasadniczą moją obawą związaną z karmieniem był fakt posiadania płaskich brodawek. Wprawdzie czytałam, że dzieci dostosowują się do ich kształtu, ale i tak martwiło mnie to. Z drugiej strony nie brałam pod uwagę, że może mi to pokrzyżować plan karmienia naturalnego.

Płaskie brodawki spowodowały, że przez pierwsze tygodnie karmiłam używając kapturków z Aventu. Było to nieco kłopotliwe, gdyż po i przed każdym karmieniem musiałam je myć i wyparzać. Ale dało się przeżyć. Obawiałam się, że już zawsze będę karmić z kapturkami, bo mała się tak przyzwyczai, że nie będzie w stanie ssać piersi. Jednak po kilku tygodniach zaczęłam robić próby karmienia bez kapturków. Tzn. karmienie zaczynało się z nałożonym kapturkiem, a kiedy mała trochę possała i „wyciągnęła” moje brodawki, zdejmowałam kapturek i próbowałam karmić bez. Początkowo próby te były nieudane. Potem zdarzało się, że małej udało się złapać brodawkę. Aż w końcu po kilku dniach nauki córeczka załapała o co chodzi i nauczyła się ssać pierś bez pomocy kapturka:))

2. Kolejna obawa brzmiała: czy będę w stanie wyżywić moje dziecko w dostatecznym stopniu lub też czy dziecię się nie odwodni (nie dopajałam bowiem małej, zgodnie z zaleceniem lekarza). W pierwszych dniach dziecko fizjologicznie traci na wadze, nie wiedziałam więc czy je wystarczająco dużo. Jednak z biegiem czasu nauczyłam się rozpoznawać, że dziecię rzeczywiście wysysa ze mnie mleczko, bo przed karmieniem piersi były twarde, nabrzmiałe, po karmieniu już nie. Poza tym, mała wreszcie zaczęła przybierać na wadze, a to już oczywisty znak, że była nakarmiona:) A co do odpowiedniego nawodnienia dziecka – mama musi pamiętać, aby pić więcej niż dotychczas. Ja popijałam sobie wodę źródlaną i  herbatki na laktację. Czasem próbowałam tez córeczkę wyciszyć melisą (tylko jedną w ciągu dnia!)

3.   Bałam się czy moje mleko jest wystarczająco pożywne, ale tę moja wątpliwość dość szybko rozwiały położne oraz lektura portali promujących karmienie naturalne, o których pisałam TU.

4.  W pierwszych dniach po urodzeniu córeczki bałam się, że dziecko się udusi podczas jedzenia, gdyż wydawało mi się, że jej nosek jest totalnie zatkany przez pierś. Położna jednak jeszcze w szpitalu z uśmiechem (żeby nie powiedzieć z politowaniem…) podeszła do tej mojej obawy twierdząc, że natura jest mądra i dziecko w taki sposób ułoży główkę, aby móc oddychać.

5.  Miałam w pamięci opowieść mojej dobrej koleżanki, która karmiła swoje dziecko z krwawiącymi brodawkami, płacząc z bólu. Mówiła, że widok był na tyle drastyczny, że jej ojciec nie mógł go znieść i wychodził wtedy z mieszkania. Czekałam więc na ten moment. Jednak nigdy nie nastąpił. Nawet gdy córka zaczęła ząbkować. Nie powiem, parę razy zahaczyła zębami moją brodawkę, ale nie było to nic strasznego i nigdy, przenigdy nie krwawiłam, nie miałam pęknięć czy podrażnień, poza zaczerwienieniem i lekka suchością, ale wtedy stosowałam maść Maltan, która świetnie działała.

6.   Słyszałam, że długo karmiące mamy cierpią z powodu wypadających garściami włosów oraz …wypadających zębów. Owszem, stan włosów pogorszył się w porównaniu z okresem ciąży, kiedy to miałam włosy ładne i mocne jak nigdy przedtem. Jednak pogorszenie to nie spowodowało łysiny, a jedynie przerzedzenie, na które obecnie testuję remedium. Więcej na temat tego środka zaradczego znajdziesz TU. Zaś co do zębów – nie zauważyłam zmian podczas okresu karmienia piersią.

7.   Bałam się, że mogę dziecko zarazić jakimś świństwem, które noszę w sobie, a o którym nie wiem. Jednak przyglądając się sytuacjom, w których powinno się odstawić maleństwo od piersi, stwierdziłam, że raczej nie łapię się na żadną z tych sytuacji, więc z dużym prawdopodobieństwem małej nic nie „sprzedam”. A o tym, co wyklucza karmienie naturalne można przeczytać tutaj: http://bankmleka.pl/wp-content/uploads/2012/03/Uzasadnione-medycznie-przeciwwskazania-do-karmienia-piersi%C4%85-27-12-2013.pdf

8. Bardzo bałam się zastoju i zapalenia piersi, szczególnie podczas nawału mlecznego, o którym kiedyś pisałam. Mając fioletowe i twarde jak kamień piersi – nie była to obawa bezpodstawna. Jednak stosowanie się do zaleceń położnych, delikatne odciąganie nadmiaru pokarmu, zimne i ciepłe okłady oraz nasza rodzima stara dobra kapusta okazały się wspaniałym środkiem zapobiegawczym wszelkim zastojom i w efekcie stanom zapalnym.

9.  Przyznam, że martwiłam się także, iż biust mi opadnie i stanie się niezbyt atrakcyjny. I znowu fałsz. Nic takiego nie miało i nie ma miejsca, a żadnych wspomagaczy jędrności nie stosowałam.



Zamiast ww. niefajnych rzeczy, które brałam pod uwagę jako możliwe przy karmieniu naturalnym, podziało się wiele dobrych rzeczy, które to karmienie przyniosło, a o których nawet bym nie pomyślała wcześniej.


Ale o tych benefitach - wkrótce:)

czwartek, 10 kwietnia 2014

Chcę karmić piersią i dam radę!



Początek mojej drogi mlecznej miał miejsce w dniu narodzenia córeczki. Kiedy tylko założono mi szwy i przewieziono do salki poporodowej, położna kazała mi małą przystawić do piersi. Córeczka wiedziała gdzie szukać, ale nie za bardzo umiała złapać… Moje płaskie brodawki nie ułatwiały jej tego. Czasem udawało się malutkiej na sekundę przyssać, ale nie sądzę, aby cokolwiek wyssała. Próbowałyśmy jednak dzielnie. Położna uspokoiła mnie, że mała nie musi od razu jeść, bo po porodzie jeszcze dziecko ma „zapas” z łona mamy, więc czekałam w nadziei, że się nauczy ssać.
W związku z faktem, że zasłabłam wieczorem w dniu porodu, zabrano ode mnie malutką na noc i podano jej sztuczny pokarm (prawdopodobnie mleko NAN).
Rano, kiedy otwarłam oczy miałam malutką już przy sobie. I tego dnia rozpoczęło się prawdziwe karmienie. O mojej walce, pomocy położnych, nawale mlecznym i kapuście ratunkowej pisałam tutaj:  http://ciaza-strach-sie-bac.blogspot.com/2014/02/nawa-mleczny-kapusta-i-zotaczka.html oraz tu: http://ciaza-strach-sie-bac.blogspot.com/2014/02/wypis-ze-szpitala-zalecenie-kapusta.html  i  w postach dot. porodu czy pierwszych dób po nim.
Piszę znowu na ten temat ponieważ chciałabym przekonać wszystkie dziewczyny, które pragną karmić naturalnie, a wydaje im się, że fizjologia czy cokolwiek innego im na to nie pozwala, aby zawalczyły o to karmienie. Oprócz pomocy, jaką powinna Wam zaoferować położna w szpitalu czy położna środowiskowa odwiedzająca Was w domu po porodzie, macie całe mnóstwo instytucji chętnych do udzielania rad czy wspierania karmiących, jak również do rozwiązywania problemów z karmieniem naturalnym.
Wymienię tu tylko te wybrane subiektywnie, z których ja korzystałam i które wg mnie fajnie służą pomocą w taki czy inny sposób. 
Możecie się na tych stronach dowiedzieć wiele o fizjologii karmienia naturalnego, jego dobroczynnym wpływie na dziecko i matkę, zwyczajach dot. karmienia na świecie,  możecie także zapisać się na konferencje organizowane nt. karmienia piersią, macie możliwość na forach rozmawiać o swoich problemach czy wątpliwościach itp. a nawet zapytać doradcę laktacyjnego czy innego fachowca w nurtującej Was kwestii (moją główną wątpliwością w pierwszych dobach po porodzie było czy mała je wystarczająco dużo aby przeżyć i jak mogę to stwierdzić…w kółko sprawdzałam czy jeszcze oddycha:)).

No więc do rzeczy:

1.       La Leche League - ogólnoświatowa organizacja non-profit zajmująca się wspieraniem matek karmiących naturalnie i poszerzaniem świadomości społecznej, pomagająca kobietom na całym świecie na zasadzie wsparcia osobistego dawanego matkom przez matki, poprzez zachętę, informację, edukację i promowanie karmienia piersią jako ważnego elementu rozwoju dziecka. Informacje możecie znaleźć na ich stronie: www.lllpolska.org. Mają też swój funpage na Facebooku: https://www.facebook.com/LLLwPolsce
2.       Fundacja Mleko Mamy jest organizacją pozarządową, która promuje karmienie piersią, upowszechnia wiedzę o jego pozytywnych efektach zdrowotnych i społecznych, wspiera karmiące mamy. Ich stronka: http://mlekomamy.pl/ oraz na Facebooku https://www.facebook.com/mlekomamy. Fundacja zaprasza też do tzw. Strefy Karmienia Piersią. Jest to program, którego celem jest zidentyfikowanie i promocja miejsc przyjaznych mamom karmiącym, promowanie karmienia piersią i zmiana świadomości społeczeństwa w zakresie karmienia w miejscach publicznych. Dzięki niemu mamy będą mogły w prosty sposób dowiedzieć się, w jakich instytucjach publicznych, kulturalnych, lokalach usługowych, punktach gastronomicznych oraz innych organizacjach mogą swobodnie i w dobrych warunkach nakarmić dziecko piersią (na stronie jest zamieszczona mapa takich przyjaznych miejsc. Strona programu: http://strefakarmieniapiersia.pl/
3.       Komitet Upowszechniania Karmienia Piersią jest organizacją pozarządową, organizacją pożytku publicznego, której celem jest upowszechnianie karmienia piersią jako pożądanego wzorca zachowań wśród kobiet wychowujących małe dzieci, działania na rzecz organizacji opieki okołoporodowej sprzyjającej rozpoczynaniu laktacji, działania na rzecz realizacji międzynarodowej inicjatywy UNICEF i WHO w sprawie tworzenia klimatu i warunków do powoływania szpitali/oddziałów przyjaznych dziecku oraz działania na rzecz tworzenia podstaw prawnych umożliwiających implementację Kodeksu Marketingu Sztucznej Żywności dla Niemowląt. Strona organizacji: http://www.laktacja.pl/

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Nie trać włosów! No tak, tylko jak to zrobić?!


Jak już kiedyś pisałam - w ciąży miałam włosy tak ładne, jak jeszcze nigdy w życiu.
Nie wypadały mi, ba, nawet były lśniące, podczas gdy na co dzień są raczej matowe, kruche i cienkie.
Niestety, sytuacja zmieniła się po urodzeniu córki. Cera zbrzydła, pojawiły się wypryski, włosy zaczęły wypadać...
Znajoma historia? Z rozmów z innymi mamami wynika, że tak.
I o ile na cerę nie znalazłam jeszcze sposobu to jeśli chodzi o włosy to jestem o krok. Testuję bowiem innowacyjny na rynku produkt VICHY DERCOS NEOGENIC. Jest to kuracja stymulująca wzrost nowych włosów z opatentowaną cząsteczką  STEMOXYDINE 5%, która wspiera funkcjonowanie komórek macierzystych, odpowiedzialnych za powstawanie nowych włosów i pobudza do życia uśpione cebulki włosów, co ma zagwarantować wzrost liczby włókien włosów oraz widoczne zwiększenie ich gęstości.
Możliwość testowania zawdzięczam Streetcom - agencji marketingu rekomendacji konsumenckich. Streetcom prowadzi kampanie różnych marek, opierając się na wyjątkowej społeczności tzw. Ekspertów Streetcom. W praktyce oznacza to tyle, że wybrana grupa konsumentów testując produkt dzieli się opiniami na jego temat w realu i w świecie wirtualnym, przez co producent danej marki otrzymuje m.in. promocję produktu w szerokim gronie konsumentów, pozyskuje też opinie o swoim produkcie. 
Jeśli macie ochotę dołączyć do społeczności Streetcom (do czego szczerze zachęcam!) i testować produkty w ich kampaniach, kliknijcie w ten link https://ekspert.streetcom.pl/pl/secured/user/share-registration/cc459c1ef2f8a89937736668166403de i zarejestrujecie się. Otrzymam za to 200 punktów, co przekłada się na większą dla mnie szansę udziału w kolejnych kampaniach:) Czyli korzyść będzie obopólna: dla Was - jako że będziecie mieć możliwość testowania danego produktu a także niejednokrotnie zapoznania się z czymś, czego inni jeszcze nie znają oraz dla mnie – jak wspomniałam powyżej w postaci 200 punktów.
Ponadto,  na rejestracji w Streetcom skorzystać może bloger. Poza możliwością wypróbowania nowych produktów oraz podzielenia się opinią z czytelnikami bloga, może zyskać nowy temat na bloga oraz dać się poznać społeczności Streetcom, liczącej prawie 300 000 konsumentów.
Ww. oraz inne ciekawe informacje na temat Streetcom można znaleźć na ich stronie internetowej: http://streetcom.pl
Wracając jednak do meritum tego wpisu – dziś jest mój czwarty dzień testowania  VICHY DERCOS NEOGENIC. Co nagle, to po diable – zgadzam się z tym stwierdzeniem i uważam, że na coś dobrego trzeba zawsze troszkę poczekać. Ampułek jest 28, wobec czego musimy uzbroić się w cierpliwość i oczekiwać efektów. Wiadomo, że włosy nie urosną z dnia na dzień.
Gwarantuję Wam jednak, że będę się dzielić opiniami…
Póki co mogę zaopiniować opakowanie – jest naprawdę eleganckie - oraz sposób używania preparatu. Jest on bardzo łatwy, a ja - prosty człowiek:) nie lubię używać rzeczy, których stosowanie wiąże się ze skomplikowanym i czasochłonnym procesem. Dokładnie robi się to tak:
wyjmujemy ampułkę z opakowania:
 


nie zrywając wieczka z ampułki wkładamy ją po prostu do aplikatora, dopychając palcem:












i już preparat jest gotowy do aplikacji:












a aplikacja wygląda tak - aplikatorem dotykamy głowy i naciskając palcem fioletowy przycisk równocześnie nakładamy produkt zygzakowatym ruchem, pobudzając skórę głowy:















Jak widzicie nakładanie jest tak łatwe, że drugą ręką można zrobić sobie zdjęcie:) 
Dodam, że zapach preparatu jest lekko alkoholowy - jak dla mnie - dość przyjemny.
Na koniec zostaje nam jeszcze bardzo miły masaż skóry głowy, do którego można wykorzystać aplikator oraz własne dłonie:)

Tyle. Cała filozofia. Musicie przyznać, że jest to naprawdę proste i wymaga zaledwie kilku minut.

Inne spostrzeżenia o Vichy Dercos Neogenic będę Wam przekazywać, tym bardziej, że chcę jeszcze zakupić szampon Dercos Neogenic rekomendowany jako komplementarny do przeprowadzanej kuracji.
A póki co - czekam na bujniejszą czuprynę, czego i Wam życzę!:)

UA-48159015-1