Kontynuując temat rozpoczęty TUTAJ, najpierw
przedstawię trochę teorii wynikającej z badań naukowych.
Od 1 do 2 roku życia mamy do czynienia z tzw. okresem wyrazu. Maluszek rozumie
o wiele więcej, niż potrafi wypowiedzieć. Zaczyna
używać samogłosek, takich jak: a, u, i, e oraz spółgłosek: p, b, m, t, d, n,
ś, ć, czasem ź, dź, a także onomatopei, np. mu, chał-chał, itp. Z wyrazów pojawiają się: mama, tata, papa. Dziecko
z początku ma tendencję do upraszczania podczas, wymawiając pierwszą sylabę lub
końcówkę wyrazu, np. daj-da, jeszcze-eszcze itp.
Rozkwit wymawianych pojedynczych wyrazów następuje pomiędzy 14-15 miesiącem
życia dziecka.
Więcej na temat rozwoju mowy możecie
przeczytać TUTAJ.
A teraz sięgnę do pamiętnika, aby
przedstawić, jak to przebiegało u córeczki zanim skończyła 2 latka (z góry
przepraszam za pomieszanie czasu przeszłego z teraźniejszym, jednak pamiętnik
pisałam w różnych okolicznościach, a nie chcę go za bardzo zmieniać):
Ukończony 1 rok życia:
Mała potrafi już prezentować odgłosy
praktycznie wszystkich zwierzątek, o których jej czytywaliśmy, np. na
pytanie Jak robi kaczka ? odpowiada: kakaka,
Jak robi kurka? - kokoko, pytana o
osiołka wydaje dźwięki jak osiołek, nie wspominając o zwierzątkach takich jak:
kotek, piesek, krowa, świnia, baran czy koza, które naśladowała w pierwszej
kolejności.
1 rok 5 miesięcy:
Malutka mówi duuużo i często. Wśród słów wypowiadanych przez nią znajdują się
m.in.: brum brum, uunda uunda (tzn. że chce się bujać na huśtawce, widzi kogoś
huśtającego się lub chce by ją wozić w wózku, czyli po prostu robić uunda uunda:)),
Adan (na wujka Adama), Zisia (na ciocię Zdzisię), baba, dziadziuś, dzidzia,
dziadzia, tata, tatuś, mama (a czasem mamam:)),
Ela (na ciocię Elżbietę), unda (na kuzynkę Julię:)), coś w rodzaju jedem (jeden),
da (dwa), oczywiście nagminnie: nie (oj, często to powtarza...), ta (tak)-to jednak mówi baaardzo rzadko:), papa,
am(jeść i pić), aaa (spanie), siii (sikanie), na ciocie Anieęi Joasię: Ania,
Asia, coś rodzaju Majan lub Manan na dziadka Mariana, hopa (piłeczka), bam
(wywrócić się), pokazuje i mówi pam (pan), lala (kiedy chce aby
śpiewać, puścić radio, tańczyć itp.), powtarza odejdź, łączy też słowa, np.
tata choććć, dziadzia choććć, mama am.
Mówi także jaja (na jajko), coś w stylu jabadabadu i często gada dużo bez sensu:) Niedługo chyba zacznie
normalnie rozmawiać z nami! Mówi, że gąska robi: gę gę gę tak donośnym
głosem, że jest to prześmieszne.
Wypowiada też Becik (tak mówi się w naszej rodzinie na
wujka Alberta).
Ponadto, często pokazuje, jak płakała i innym każe
udawać, że płaczą... (no comment).
To z mową nie związane, ale uwielbia też wąchać kwiatki:)
1,5 roku:
Córcia bardzo szybko się rozwija, jest niezwykle
społeczna i towarzyska, za co wszyscy – nawet obcy ludzie – ją uwielbiają.
Zaczepia ludzi, śmieje się do nich, podaje im rączkę i mówi: „cześć”, robi
„papa”, przesyła całuska i to trwa już od dość dawna. Ostatnio w kościele na Mszy tańczyła, kiedy ksiądz
wraz z uczestnikami Mszy śpiewali :)
Córcia każdego dnia ma bogatszy język. Od dawna wszystko
powtarza, część wyrazów bardzo ładnie, część trochę po swojemu. Ze względnie nowych
wyrazów mówi m.in.: ajajaj, idzie, mam, dam, husiu (kiedy się huśta wciąż mówi
to swoje „uun-da, uun-da”, ale coraz częściej też „husiu”), tam (zawsze
pokazuje i mówi tam, jeśli chce byśmy gdzieś poszli lub usiedli), tu, ciuch ciuch (to
na ciuchcię), pić, tak – na szczęście już często i adekwatnie do sytuacji, ciocia, wtań (na wstań), naśladuje piszczenie i krzyki dzieci na
placu zabaw, pupa, ti (na trzy).
Razem recytujemy nawet wierszyk:
Ja: W pokoiku na stoliku, stało mleczko i …
Córka: jaja (zamiast
jajeczko:))
Ja: Przyszedł kotek, wypił mleczko, a ogonkiem stłukł…
Córka: jaja!
Ja: Przyszła pani, kotka…
Córka: pam pam (kiedy chcę powiedzieć, że Pani kotka zbiła:)),
Ja: a skorupki wyrzuciła.
W ogóle córcia chyba wszystko rozumie i komunikuje się bardzo
sprawnie.
Bawi się tez wózeczkiem
dla dzidziusia, który dostała –wkłada tam lalę-dzidzię lub inne
stworzonka i wozi je mówiąc – uun-da,
uun-da... Uwielbia
również sprzątać-zamiata, omiata kółka w wózku, podaje mi torbę, którą
przekazuje jej tata po powrocie z zakupów, rozmawia ze mną lub babcią przez
„telefon”, lubi jeść i pić samodzielnie.
1 rok 7 miesięcy:
Będąc z córką przez trzy dni w Węgierskiej
Górce na ślubie znajomych mała po raz pierwszy pozwoliła sobie zrobić kucyki.
Już wieczorem przed wyjazdem pokazałam jej gumki do włosów, które kupiła jej
babcia Stasia. Tak jej się spodobały, że postanowiła spać w kucykach:)
Córcia dobrze zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Była
taka wesołą iskierką podczas samej uroczystości i poza nią. W Urzędzie Stanu
Cywilnego podbiegała do sprzętu muzycznego i mówiła „lala” chcąc tańczyć.
Robiła nam też a kuku spod stołu prezydialnego:)
Generalnie było wesoło. Bardzo polubiła obecną tam ciocię Gosię i zagadywała ją
często. Chodziła też za psem Państwa Młodych krzycząc po imieniu: Malina! Malutka
wszystkim dostarczyła sporo radości podczas tego wyjazdu. W dodatku w nocy
spała dobrze, mimo że bardzo głośno było słychać w pokojach muzykę.
Prawie 1 rok i 8 miesięcy:
Przed wyjazdem na wakacje z Mamą chrzestną córcia zaskoczyła ją, wołając
po imieniu: ciocia Madzia!
Namiętnie też kolorowała, co nazywała w swoim
języku „pisiu pisiu” i przyklejała swoje ulubione „naklejiki” (czyli naklejki).
Kiedyś w domu robiąc te swoje bazgrołki wyszło jej coś podłużnego w rodzaju
owalu-pokazała mi to i powiedziała: mamusia patrz – parówka! :)
Na wakacjach w Chorwacji córcia nauczyła się wielu nowych
słów jak: statek, skórka, foka, cieć (tzn. ksiądz:)),
siama (kiedy chcieliśmy ją prowadzić za rączkę:))
i inne. Język małej wzbogacił się niezmiernie przed wyjazdem i na samych wakacjach.
Po powrocie córcia mówi już prawie wszystko. Ponadto, pięknie odmienia,
używa właściwie zaimków, liczby pojedynczej i mnogiej itp.
Kiedyś wchodząc z tatusiem do Kościoła widząc Pana Jezusa na
krzyżu krzyknęła: golas!, śmiejąc się do rozpuku przy tym, a będąc z
rodzicami na fatimskim błogosławieństwie dzieci dostała od księdza obrazek z
Panem Jezusem i spoglądając na niego powiedziała ze zdziwieniem: Jezus ubrany! :)
Malutka zadaje też często pytanie: co to jest?, wskazując przy tym paluszkiem.
1 rok i 9 miesięcy:
Córka uwielbia prace w ogródku dziadków.
Nieraz jak ją ktoś zawoła aby podeszła, to mówi: pracuję albo podlewam:) (rzeczywiście podlewa
grządki konewką i pomaga dziadkowi w pracach, podając mu np. kombinerki). Wczoraj też dopadła
konewkę w domu babci Stasi i dziadka Mariana, podlewając podłogę w kuchni oraz
pokoju i to aż dwukrotnie...
Lubi też obrywać porzeczki, poziomki, jagódki i jeżyny z krzaczków i kiedy
babcia Stasia mówi, żeby przestała to robić (boi się, że poprzez taki nawyk może
zjeść kiedyś jakąś trującą kulkę), malutka jej odpowiada: patrzę! i udaje, że tylko się przygląda krzaczkowi, a nie je:))
Córcia lubi też pić
z kubeczka, resztę wody specjalnie wylewając na podłogę. Wybiera sobie też
ubrania i za nic czasem nie chce włożyć zaproponowanej przeze mnie sukienki, bo chce inną. Pomaga też
mi wybrać ubrania do pracy:)
Tyle pamiętnik. Trochę chaotyczny, ale taki nasz. Na wieczną pamiątkę :)
Teraz kwestia
szczepień. Wprawdzie ten temat będę omawiać dogłębnie w odrębnym wpisie, jednak
teraz chciałam nawiązać do szczepień w kontekście mowy dziecka.
Szczepień, jak i ich ewentualnego następstwa w postaci autyzmu bałam się już od jakiegoś czasu. Im piękniej córka się rozwijała, tym bardziej bałam się, że przez jakiś bliżej nieokreślony czynnik (np. występujący w szczepionce) te wszystkie nabyte przez dziecko umiejętności mogą zniknąć jak bańka mydlana. Wiele naczytałam się, jak to dzieci dotknął regres w rozwoju po takiej czy innej szczepionce. Paraliżował mnie strach, kiedy o tym czytałam. Wtedy w ręce wpadło mi dodatkowo tłumaczenie streszczenia
pewnego opracowania, które można znaleźć TUTAJ.
Przeczytałam w nim, że utrata zdolności mowy zwiastująca autyzm może być skutkiem szczepienia przeciw odrze (czyli
obecnie potrójna szczepionka MRR lub Priorix), po którym następuje
szczepienie przeciw krztuścowi (czyli
obecnie np. potrójna DTP/DTPa). Mechanizm jest ciekawie opisany w ww.
streszczeniu. Autyzm w tym przypadku może wystąpić u dzieci genetycznie
zagrożonych niedoborem wit. A. Skąd jednak wiemy czy nasze dzieci są zagrożone, czy nie? Przecież nikt pod takim kątem je nie bada (potem znalazłam jeszcze
kilka artykułów opisujących podobne zależności pomiędzy tymi konkretnie
szczepieniami, niedoborem wit. A a autyzmem). W dodatku, w historii rodzin, u
których badano stopień genetycznego ryzyka wystąpienia tego zaburzenia spotkano
osoby z “kurzą ślepotą” czy niedoczynnością tarczycy lub też nowotworami
tarczycy i przysadki. Nowotworów wprawdzie nie było u nas, ale domniemana kurza
ślepota, niedoczynność tarczycy (ja jestem nią obciążona, moja mama i córka)
czy zaburzenia przysadki niestety są obecne w naszej rodzinie. Tym bardziej się
bałam czy aby córeczka nie należy do grupy zagrożonej…
Jeśli przeczytaliście
streszczenie to znacie po krótce mechanizm wpływu szczepień m.in. na cofnięcie
się mowy dziecka. Ratunkiem okazywało
się tutaj podawanie dzieciom naturalnej wit. A (ponieważ u tych dzieci
występował niedobór tejże), co w efekcie postanowiłam wcielić w życie w okolicy
szczepień, tak na wszelki wypadek, pod postacią tranu. W dawkach
tylko nieco większych od zalecanych, bo na podawanie większych ilości tej akurat witaminy bez kontaktu
z lekarzem nie zdecydowałabym się.
Dziś wiem, że problem szczęśliwie nie dotyczył mojego dziecka, ale tego przed szczepieniami prawie nigdy nie
wiemy.
Na szczęście moja malutka
rozwijała się dobrze przez cały czas, a rozwój mowy przebiegał u niej szczególnie szybko i bez zakłóceń :)
Najciekawiej i prześmiesznie
pod względem rozwoju mowy było u nas pomiędzy 2 a 3 rokiem życia, ale o tym w
kolejnym wpisie.