poniedziałek, 30 listopada 2015

Pysznie jemy, bo KASIĘ testujemy!

Dzięki Talk Marketing i Kasia mam przyjemność testować margarynę Kasia Ekstra Maślany Smak. 

paczka Ambasadorki:


To kampania jakby dla mnie stworzona co najmniej z kilku względów. Po pierwsze piekę ciasta i to dość często. Po drugie robię desery. Po trzecie uwielbiam dzielić się efektami swojej pracy z gośćmi, których również uwielbiam, najlepiej w dużych ilościach:) Po czwarte staram się aby moja rodzina była zdrowo odżywiana. Po piąte wreszcie, ważna jest dla mnie tradycja, lubię produkty znane od dawna, których matkę kojarzę, nawet jeśli zmieniono ich skład (o ile zmieniono go na lepszy).  
Margaryna Kasia świetnie nadaje się do pieczenia, ale także do kremów i innych deserów (szczególnie ta z maślaną nutą).

Nie twardnieje tak jak masło, jest więc od razu po wyjęciu z lodówki gotowa do kręcenia, wyrabiania, łączenia, itp., w dodatku ta "maślana" ma fajny smak. Ciasta, które piekę przy użyciu Kasi udają się, mają właściwą konsystencję i są smaczne, o czym mogą świadczyć ochy i achy moich gości. Ponadto, bardzo istotny jest dla mnie fakt, iż margaryna Kasia produkowana jest bez użycia częściowo utwardzonych olejów roślinnych, zawierających tłuszcze trans, które sprzyjają rozwojowi np. cukrzycy czy chorób układu sercowo-naczyniowego. A należy ze smutkiem stwierdzić, że inne popularne  na rynku margaryny często zawierają takie tłuszcze. 
Kasia jest marką znaną i rozpoznawalną od wielu lat, szczególnie w południowej Polsce, którą zamieszkuję :)
A zatem, jak widzicie, Kasia posiada wszystkie cechy, które są dla mnie i mojej rodziny istotne. Zawsze wiedziałam, ze "z Kasią ci się upiecze"! :)

A oto kilka z ostatnich wypieków przygotowanych w ramach testowania Kasi, a zatem z wykorzystaniem margaryny Kasia Ekstra Maślany Smak:
1.SERNIK KRÓLEWSKI, na który przepis znalazłam w Informatorze Talk Agenta, otrzymanym wraz z produktami do testowania i ulotkami dla znajomych:











Cóż mogę rzec - sernik, m.in. dzięki margarynie Kasia, pyszny i delikatny, w dodatku przygotowanie nie jest skomplikowane, a zatem można zaangażować do pracy maluchy, które nie będą przeszkadzać, jako że zajmiemy im ręce mieszaniem, wyrabianiem czy wyklejaniem blachy ciastem:)

2.ŚWIĄTECZNY PLACEK MAKOWY, przywołujący zapach Bożego Narodzenia, pyszny, o właściwej - dzięki kostce Kasia - konsystencji, na który przepis także znalazłam w Informatorze Talk Agenta:











Makowiec z kostką do pieczenia Kasia Ekstra Maślany Smak był bardzo aromatyczny, na wspaniałym kruchym cieście, które smakowało wszystkim szczęśliwym testerom :) 
Zdjęcia, szczególnie te ostatnie, mówią same za siebie: Kasia bez wątpienia łączy!


PS Zdradzę Wam jeszcze, że to co w Kasi uwielbiam poza smakiem i składem, to jej konsystencja, która nie każe mi czekać, tak jak przy użyciu masła wyjętego z lodówki, aż stanie się wystarczająco miękkie do wyrabiania ciasta... 

PPS Więcej wspaniałych i - co ważne - sprawdzonych przepisów znajdziecie na stronie: mojeciasto.pl 

PPPS A jeśli i Wy chcecie testować różne ciekawe, nowe na rynku i dobre produkty, zachęcam do zostania Talk Agentem (szczegóły na stronie: http://talkmarketing.pl/)


wtorek, 17 listopada 2015

Testujemy perły piorące Perlux Baby

Ci, którzy śledzą mojego bloga wiedzą już, że dzięki Streetcom i Perlux mogłam testować perły piorące Perlux do bieli i kolorów (więcej: TUTAJ). Testowanie przysporzyło mi wiele radości. Było łatwe i przyjemne, a w dodatku skuteczne.
Dzięki udziałowi w kampanii Streetcom dowiedziałam się też, że na rynku można zaopatrzyć się również w perły piorące PERLUX BABY. Jako że moje dziecko jest z gatunku tych nieco alergicznych, postanowiłam dmuchać na zimne i mimo -póki co- braku śladu uczulenia na ciele córki na zwykłe kapsułki Perlux do kolorów czy bieli, zakupiłam do jej ciuszków właśnie kapsułki Perlux Baby. Można je stosować zarówno do białych,  jak i kolorowych ubranek naszych pociech, ale także do ciuchów wszystkich osób o skórze wrażliwej lub skłonnej do alergii, jako że zastosowana w nich formuła HYPOALLERGENIC CARE, oparta jest na bezpiecznych składnikach, bez fosforanów, sztucznych barwników i alergenów (to mnie skusiło najbardziej). W dodatku perły mają cechy odplamiacza, co jest istotne w przypadku ubrań dziecięcych, kryjących na sobie często wieleee plam.
Perły te udało mi się już kilkakrotnie wypróbować i bez problemu poradziły sobie z poplamionymi ubrankami mojego dziecka. Nie stosowałam ich wprawdzie jak dotąd na ekstremalne zabrudzenia, ale jeśli chodzi o plamy nasze powszednie to Perlux Baby sprawdził się jak najbardziej. Jeśli dodam do tego łatwą aplikację, bez rozlewania, rozsypywania itp. to czyż nie należy go uznać za produkt godny polecenia wykończonym mamom wiecznie ubrudzonych pociech?









niedziela, 1 listopada 2015

Perlux Baby - wkrótce na blogu

Kontynuując recenzowanie pereł piorących PERLUX (ostatni post w temacie TUTAJ),  śpieszę donieść, że udało mi się znaleźć w internecie i zamówić w dobrej cenie perły PERLUX BABY, które niedługo dla Was zrecenzuję :)
P.S. Inne perły piorące ww. firmy także możecie nabyć w tymże sklepie:
http://www.czystysklep.pl/index.php?do_search=true 


piątek, 16 października 2015

Testujemy perły piorące Perlux - część II opowieści o czystym praniu

Jak to się stało, że testuję perły piorące Perlux możecie przeczytać TUTAJ.
W tym wpisie nadszedł czas na prezentację pierwszych eksperymentów z użyciem pereł piorących Perlux Super Compact COLOR oraz Super Compact WHITE, które - jak zapewnia producent - łączą w sobie najlepsze cechy proszków i żeli do prania, dzięki czemu świetnie walczą z brudem i uporczywymi plamami na ubraniach, zachowując przy tym ich kolor/biel i chroniąc przez mechaceniem się. Ponadto, perły chronią pralkę przed osadzaniem się kamienia, przedłużając jej żywotność.
Dla mnie jako mamy delikatnej czterolatki, ważne też jest, że dzięki zastosowaniu wodorozpuszczalnej folii produkt nie pyli, nie przedostaje się do układu oddechowego i nie alergizuje (więcej informacji na ten temat, a także inne ciekawostki dot. produktów Perlux oraz prania znajdziecie tu: CLIK)

No dobrze, tyle teorii, wreszcie nadszedł czas na praktykę. 

Eksperyment nr 1:
Postanowiłam od razu przejść do rzeczy, stawiając wszystko na jedną kartę (ku zaniepokojeniu męża...). Wzięłam ketchup i odważnie potraktowałam nim mój ulubiony sweterek:





Po jakiejś dłuższej chwili załadowałam pralkę pozostałą zaplamioną - tym razem nie celowo, lecz przypadkowo - odzieżą:

bluzeczka córeczki po 15 minutach noszenia...:)

 piżamka córeczki po śniadaniu w piżamie:)

i inne...


pralka załadowana...

perła piorąca Perlux do koloru dodana ...

 czekamy w napięciu...


i... tadam!:



... po ketchupie nie ma nawet śladu :)

Pozostałe pranie również zostało bezwzględnie pozbawione plam.

Jak powszechnie wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a zatem nabrałam ochoty na kolejny eksperyment! Tym razem ufność złożyłam w perle piorącej Perlux do bieli.

Moja odwaga na chwilę zachwiała się, a oczy męża zrobiły okrągłe z przerażenia jak spodki, kiedy do ręki wzięłam butelkę czerwonego wina, jednak prawdziwa Ambasadorka Pereł Piorących Perlux niczego się nie boi! Po chwili zwątpienia więc zdecydowanym ruchem przechyliłam butelkę, czego efekt widać poniżej:


Uff, to najgorsze już na szczęście za mną. 

Teraz jeszcze tylko reszta białego prania z zaschniętymi już plamami:

 


W ostatniej chwili przypomniałam sobie o białym sweterku córki ze starą plamą, którą wielokrotnie już próbowałam usuwać przy pomocy proszku lub płynu do prania i odplamiacza. Niestety, bezskutecznie. Postanowiłam zatem dać szansę Perluxowi.

Na zdjęciu plama wprawdzie mało widoczna, ale w rzeczywistości o wiele bardziej, w dodatku dotąd NIE-DO-RUSZENIA:

 i inne plamki na sweterku


pranie wraz z Perluxem powędrowało do pralki


 po czym maszyna poszła w ruch (temperatura: 40 stopni)



Tym razem serce biło mi mocniej, niż podczas pierwszego eksperymentu. Wszak czerwone wino czy trudne "przedszkolne" plamy to nie byle co.

Albo jednak to był dobry dzień, albo perły piorące Perlux są niezawodne. W sumie to jedno i drugie.
Po czerwonym winie i innych plamach nie było śladu, a stara plama, z którą dotychczas żaden środek się nie rozprawił, zmniejszyła się i stała się prawie niewidoczna. A dodać muszę, że użyłam jednej jedynej perły.





Czy oprócz oczywistej zalety pereł piorących Perlux związanej ze skutecznym radzeniem sobie z plamami maści wszelakiej, dostrzegłam jeszcze jakieś inne plusy? 
Owszem. I to kilka:
1. Wygoda - odpada problem z dozowaniem proszku czy żelu, co dla mnie osobiście ma znaczenie, gdyż niejednokrotnie wsypałam za dużo proszku lub też "przelał" mi się płyn do prania. Tutaj sprawa jest prosta, a robota czysta - w zależności od ilości prania i jego zabrudzenia możemy włożyć do bębna jedną lub dwie perły (choć na moim przykładzie widać, że już jedna świetnie daje radę), które nie pylą i nie brudzą rąk, a w pralce rozpuszczają się doskonale (konia z rzędem dla tego, kto znajdzie resztki perły w bębnie po wypraniu odzieży!).
2. Pranie delikatnie pachnie, w dodatku mnie ten zapach odpowiada.
3. Odzież wyprana w Perluxie nie wywołuje uczulenia u mojej córki, dość skłonnej do alergii skórnych.
4. Opakowanie pereł jest niewielkie (i efektowne), dzięki czemu nie zajmuje w szafie tyle miejsca, co np. proszek do prania czy też płyn.

To tyle, jeśli chodzi o moje pierwsze pozytywne doświadczenia z Perluxem. 
Dziękuję agencji Streetcom za możliwość testowania przodującego na rynku produktu do prania (i za fajne pudło na klocki:)).

A wszystkich zainteresowanych czystym praniem (w tym szczególnie - udręczone mamy uwielbiających brud latorośli) zapraszam na ciąg dalszy moich przygód z perłami piorącymi Perlux. 
Już wkrótce :)

UA-48159015-1