środa, 23 października 2013

Paranoja - nr 15: ZUM

Ciąża generalnie sprzyja ZUM, czyli zapaleniu układu moczowego (mechanizm opisano np. tutaj: http://www.oil.org.pl/xml/oil/oil56/gazeta/numery/n2007/n200703/n20070305). Poważny ZUM dopadł mnie w ciąży dwukrotnie. Właściwie przez cały czas wychodziły mi bakterie w moczu i to często liczne, ale duże ilości wody mineralnej oraz Urosept na zmianę z ProUro (wyciąg z żurawiny + wit. C – podobno zawiera najbardziej skoncentrowany wyciąg z żurawiny na rynku, przynajmniej tak mówiono kiedy byłam w ciąży) załatwiały sprawę. Niestety nie zawsze. Pierwszy poważny ZUM wystąpił u mnie w czwartym miesiącu ciąży. Wynik badania ogólnego przedstawiał się następująco: bakterie liczne, leukocyty: 16-18 w polu widzenia. Z bakteriami byłam oswojona, ale z takim poziomem leukocytów to już nie były przelewki… Jak przeczytacie w artykule zawartym pod ww. linkiem - w ciąży nawet gdy bakteriomocz jest bezobjawowy, nie jest on sprawą błahą. Bezwzględnie należy go leczyć, gdyż może prowadzić do rozwoju ostrego odmiedniczkowego zapalenia nerek, zaś jego powikłaniem może być zakażenie krwi bakteriami, wstrząs septyczny czy niewydolność oddechowa. Lekarka przedstawiła mi dwa sposoby leczenia: Furaginem przez min. 10 dni lub też Monuralem – leczenie dwudniowe. Zdecydowałyśmy się na mocniejsze, ale krótsze uderzenie. Tak więc przez dwa dni wieczorem piłam wodę z rozpuszczoną saszetką Monuralu. Antybiotyk ten poskutkował u mnie nie tylko wybiciem bakterii, ale także wywołaniem potwornych dolegliwości ze strony układu pokarmowego w postaci bólu żołądka, który nie mijał przez wiele dni. Oskarżam o to Monural, gdyż – w związku z dwukrotnym ZUM-em, zażywałam go dwa razy podczas ciąży i za każdym razem wywołał takie same dolegliwości. Poza tym do dziś nie wiem czy nie zaszkodził Amelce… Naczytałam się dużo złego na jego temat na stronach anglojęzycznych (bo na polskich jakaś posucha w temacie była). Przepisuje się go w ciąży niezbyt często, ale lekarka uważała, że korzyści przewyższają ewentualne skutki uboczne… Co do Uroseptu i ProUro to miałam informację z dwóch źródeł – mojej zaufanej lekarki rodzinnej oraz ginekolożki, że można je zażywać w ciąży długo i są bezpieczne. Jedynie w I trymestrze ginka sugerowała, żeby niczego nie zażywać poza Femibionem, gdyż nawet w suplementach diety są środki konserwujące, których lepiej unikać na początku ciąży. Tak więc te dwa preparaty plus Lactovaginal – probiotyk, stały się moimi stałymi towarzyszami na ten szczególny czas noszenia dzidziusia w brzuchu. Myślę, że to w dużej mierze dzięki nim przetrwałam bez większej ilości bakterii i zapaleń. Oczywiście bałam się bardzo, kiedy ZUM znów mnie dopadnie i jak wpłynie na moją dalszą ciążę, szczególnie że znam osobę z pracy, która prawdopodobnie z powodu nie leczonego zakażenia urodziła znacznie wcześniej, w dodatku bliźniaków, którzy cierpią w związku z przedwczesnym porodem na porażenie mózgowe… Jednakże mój strach miał swoje dobre strony, gdyż dbałam (a raczej mąż gonił mnie do tego) o picie wody w hurtowych ilościach i skrupulatne oraz regularne zażywanie ww. preparatów. No i szczęśliwie ustrzegłam się kolejnych problemów przynajmniej w tym zakresie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UA-48159015-1