Chyba w piątym tygodniu ciąży, podczas kursu z zakresu zarządzania projektami Prince2 (nota bene godny polecenia kurs!), na który wysłano mnie z pracy, przeziębiłam się. Przyczyniła się do tego klimatyzacja w sali szkoleniowej z silnym nawiewem... Zaczęło się od bólu gardła. Potem ból przerodził się w kaszel, coraz bardziej uporczywy. W końcu wylądowałam u lekarza rodzinnego. Ten zapisał mi antybiotyk w sprayu Bioparox (który działa miejscowo, a nie na cały organizm) oraz drugi (na wszelki wypadek) Duomox. Poza tym, wysłano mnie na 3-tygodniowe L4 i zalecono nie wychodzić z łóżka. Jako że byłam w I trymestrze, niewiele mogłam zażywać. Oprócz Bioparoxu za radą lekarza zażywałam syrop prawoślazowy, płukałam gardło wodą utlenioną i rumiankiem oraz spożywałam miód. Na własną rękę leczyłam się też syropem homeopatycznym, a mama zakupiła korzeń imbiru i zaleciła mi ugotowanie na jego bazie syropu z dodatkiem miodu i bodajże soku z cytryny. Przez dwa tygodnie przeziębienie nie mijało, do tego doszły dokuczliwe bóle
głowy, jednak najbardziej bałam się kaszlu, który był głośny, "szczekający" i od którego miałam jakby oberwany brzuch. Obawiałam się, że kaszel wywoła skurcze macicy. Tym bardziej, że na początku ciąży miewałam bóle podobne do tych miesiączkowych. Straszliwie wtedy bałam się poronienia. Żyłam w strachu tak długo, jak długo kaszel się utrzymywał. Wreszcie pod koniec trzeciego tygodnia zaczęło mi się powolutku poprawiać. Dlatego też nie zdecydowałam się zażywać Duomoxu. Bioparox na szczęście wystarczył. Z Bioparoxem kwestia była taka, że przestano go podobno produkować i w Polsce w aptekach nie był już dostępny. Dzięki Bogu - siostra mojej przyjaciółki dysponowała opakowaniem i poratowała mnie. A potem na forach internetowych znalazłam informację, że Polacy jeżdżą po Bioparox do czeskich aptek (recepta niepotrzebna), więc mój mąż zaopatrzył nas w dwa opakowania:).
Jednak bóle głowy trwały nadal, przez cały
pierwszy trymestr, a nawet trochę dłużej. Bóle te były niezwykle potężne, nie
pomagało nic, nawet leżenie w łóżku, a właściwie to leżąc - cierpiałam może i
bardziej, niż w innej pozycji. Zdarzyło mi się zażyć paracetamol (choć jestem
przeciwniczką stosowania leków, szczególnie w I trymestrze ciąży), ale i on nie
pomagał ani troszkę. Cóż, ich przyczyną były chyba hormony. Ale bóle
głowy to temat na odrębnego posta …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz