Po przyniesieniu nam dziecka z powrotem, wreszcie przenoszą
nas na oddział noworodkowy.
Zostajemy ulokowane w sali trzyosobowej. Sala nie
jest atrakcyjna (szczególnie w porównaniu z supernowoczesną porodówką), widać,
że czeka na remont, no i nie ma łazienki, bo ta znajduje się w sali, do której
można wejść bezpośrednio z tej mojej. Tyle że na tamtej też leżą trzy kobieciny…
Trochę to niefajne, zważywszy na stan kobiet, które właśnie urodziły… Poza tym,
zdarza się, że trzeba wzywać kogoś do posprzątania łazienki, bo kosze
przebierają…
Córeczka
leży koło mnie w takim specjalnym łóżeczku noworodkowym na kółkach. Założono
jej szpitalne ciuszki. Pieluchy i mokre chusteczki do przewijania każda mama
powinna mieć swoje. Ja korzystam z Huggies Newborn ze specjalnym wycięciem na
pępuszek, choć moja córa jest tak drobniutka, że i tak trzeba jeszcze podwijać
brzeg pieluszki, aby pępek mógł swobodnie się goić. Mała ma balon w miejscu
pępka, co nas trochę przeraziło. Poza tym, ma założoną na kikut specjalną plastikową zapinkę, którą lekarz ma zdjąć po
bodajże dwóch dobach.
Kładę się w mojej brudnej koszuli na łóżku, na którym najpierw
rozkładam podkład. Podkłady i duże wkładki higieniczne (takie wielkie podpaski)
trzeba mieć koniecznie po porodzie. Używam wkładek Bella Mamma. Są niezłe. W
utrzymaniu poporodowej higieny przydaje się też Octenisept (po raz pierwszy widziałam
go podczas porodu, kiedy to położna kilka razy obficie mnie nim potraktowała,
przydaje się też do higieny niewygojonego pępuszka dziecka), odpowiedni żel do
higieny intymnej, najlepiej taki o ph 3,5 (polecam LaciBios femina Pregna - specjalistyczny
płyn do higieny intymnej dla kobiet w okresie ciąży, połogu i karmienia piersią
– ja odkryłam go dopiero po kilku miesiącach od porodu) czy Tantum Rosa lub też
zwykłe szare mydło.
Poza tym,
mąż kupił mi takie specjalne dmuchane siedzisko z dziurą pośrodku, abym
bezboleśnie mogła siedzieć.
Mama zaś
przyszła do szpitala z laktatorem, który bardzo przydał mi się między drugą a
trzecią dobą po porodzie, kiedy to miałam nawał mleczny, ale o tym później.
Mama,
kiedy tylko po raz pierwszy spogląda na wnuczkę, roztkliwia się bardzo i wpada
w zachwyt nad jej urodą. Wpatrujemy się w tę drobniuśką dziecinę ze szczerym uwielbieniem.
Siedzimy tak więc (ja z córką leżymy znaczy się) z
mężem i moją mamą, wydając z siebie same ochy i achy, aż w końcu przychodzi
położna i próbuje pomóc mi przystawić małą do piersi. Ze względu na moje
płaskie brodawki, zaleca zakup silikonowych kapturków do karmienia, toteż mama biegnie
do apteki i przynosi mi takie bodajże z Aventu. I dzięki nim moja mała zaczyna
pić mleczko mamusi ku mojej wielkiej uciesze, bałam się bowiem, że moje
brodawki nie pozwolą mi karmić naturalnie, a było to dla mnie ogromnie ważne.
Próbuję też nauczyć się jak przewinąć malutką, która
póki co nie oddała smółki, na co czekam, bo wiem, że to ważne.
Wreszcie wpada do sali położna bądź lekarka i
wiedząc, że od kilku godzin leżę, goni mnie, abym się ruszyła i wzięła kąpiel.
Cieszę się, bo nie wiedziałam ile jeszcze trzeba mi będzie leżeć bez prysznica... Zostawiam więc córeczkę pod opieką tatusia oraz babci i idę się kąpać. Nie jest
to prosta sprawa, kiedy człowiek jest cały obolały, ale jakoś daję radę w tej niezbyt
przyjemnej łazience. Przebieram się w czystą koszulę (z otworami na
piersiach dla łatwiejszego karmienia) i
czuję o niebo lepiej!
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz