Jak już wspomniałam - pozostałość po
pępowinie, którą córa była połączona ze mną nieco mnie przerażała. A to głównie
dlatego, że wyglądała jak dość pokaźny balonik zamknięty klamrą lub klemem -
jak kto woli. Zaskoczyła mnie ta klamra tudzież klem. Moją mamę też (podobno
kiedyś wiązano kikut na supeł! takie robótki ręczne położnych:))
Kolor
(żółtawy) też nie zachęcał do podziwiania… (a miał ulec zmianie na jeszcze
mniej atrakcyjny).
W szkole rodzenia dowiedziałam się, że kikuta
– wg najbardziej modern trendów - nie przemywamy już spirytusem, a jedynie wodą
z mydłem lub Octeniseptem. Tak w ogóle to jak najmniej moczyć, jak najwięcej
suszyć i nie przykrywać pieluszką ani broń Boże nie robić opatrunków! (a tak
przy okazji to czytałam gdzieś, że tzw. sucha pielęgnacja jest winną dłuższego
gojenia się pępka, z czym nie za bardzo umiem się zgodzić, bo – moim zdaniem - wilgoć
wydłuża gojenie, kto jednak ma rację??).
Córci na szczęście nic się złego z kikutem
nie działo, więc moja pielęgnacja ograniczała się do delikatnego czyszczenia po
kąpieli patyczkiem takim do uszu, na który psikałam Octenisept. Robiłam to mega
delikatnie, choć ponoć zabiegi na kikucie nie są dla dziecięcia bolesne,
ponieważ nie jest on unerwiony. A propos Octeniseptu to spotkałam się też ze
stanowiskiem, że nie wysusza on rany tylko dezynfekuje, co, według starej
szkoły położnych - zwolenniczek stosowania spirytusu, nie przyspiesza procesu
gojenia się pępka.
Obserwowałam kikuta, bo wiedziałam, że gdy w jego okolicy
pojawia się zaczerwienienie, obrzęk lub ropna wydzielina a nawet jeśli skóra
wokół pępka ma wyższą temperaturę należy pobiec do lekarza, bo to już mogą być
oznaki zakażenia. Niepokojącym sygnałem
może też być krwawienie z pępka,
sugerujące zaburzenia krzepnięcia krwi u naszego maluszka. Ponadto, podobno czasami
na pępku lub w jego okolicy rośnie „dzikie mięso”, czyli tkanka o nierównej
powierzchni. Jest to najczęściej tzw. ziarnina pępka. Są to sytuacje wymagające interwencji lekarza.
Powiedziano mi, że kikut może odpaść po kilku
dniach od porodu. Czasem jednak trzeba poczekać kilkanaście dób, jednak – gdy nie
da rady oddzielić się do 15 dnia warto odwiedzić lekarza.
Podobno przedwczesny poród czy też
niska masa urodzeniowa dziecka może opóźniać oddzielenie się kikuta. U nas
jednak tak się nie stało, bo ostatnia
pozostałość po przebywaniu córki w moim łonie odpadła – ku mojej uciesze - w
ósmej dobie po porodzie.
A tak gwoli przypomnienia - odpadnięcie kikuta pępowinowego od dawien
dawna była ważnym wydarzeniem, stanowiącym pretekst do świętowania, a zatem - jako
że moim skromnym zdaniem każdy pretekst jest dobry – świętujcie młodzi rodzice,
świętujcie!
P.S. Jest wiele mniej lub bardziej dziwnych
tradycji na świecie związanych z kikutem pępowinowym. Np. w Japonii ludziska
zachowują go dla potomnych, w Turcji zakopuje się go, przy czym miejsce ukrycia
ma znaczenie dla przyszłej kariery dziecka – jeśli więc chcesz, aby dziecko
zostało lekarzem – zakopujesz go w okolicy akademii medycznej itp. Zaś na
niektórych obszarach Meksyku zakopuje się kikuta koło korzeni drzewa, aby
dziecko, kiedy dorośnie zapuściło korzenie w tej samej okolicy.
A może
znacie jakieś inne tradycje związane z tym podniosłym i radosnym wydarzeniem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz