Moje rzeczywiste problemy z karmieniem i te, których się spodziewałam, ale mnie szczęśliwie ominęły:
1. Pierwszą zasadniczą moją obawą związaną z
karmieniem był fakt posiadania płaskich brodawek. Wprawdzie czytałam, że dzieci
dostosowują się do ich kształtu, ale i tak martwiło mnie to. Z drugiej strony
nie brałam pod uwagę, że może mi to pokrzyżować plan karmienia naturalnego.
Płaskie brodawki spowodowały, że przez pierwsze
tygodnie karmiłam używając kapturków z Aventu. Było to nieco kłopotliwe, gdyż po
i przed każdym karmieniem musiałam je myć i wyparzać. Ale dało się przeżyć.
Obawiałam się, że już zawsze będę karmić z kapturkami, bo mała się tak
przyzwyczai, że nie będzie w stanie ssać piersi. Jednak po kilku tygodniach
zaczęłam robić próby karmienia bez kapturków. Tzn. karmienie zaczynało się z
nałożonym kapturkiem, a kiedy mała trochę possała i „wyciągnęła” moje brodawki,
zdejmowałam kapturek i próbowałam karmić bez. Początkowo próby te były
nieudane. Potem zdarzało się, że małej udało się złapać brodawkę. Aż w końcu po
kilku dniach nauki córeczka załapała o co chodzi i nauczyła się ssać pierś bez
pomocy kapturka:))
2. Kolejna obawa brzmiała: czy będę w stanie
wyżywić moje dziecko w dostatecznym stopniu lub też czy dziecię się nie odwodni
(nie dopajałam bowiem małej, zgodnie z zaleceniem lekarza). W pierwszych dniach
dziecko fizjologicznie traci na wadze, nie wiedziałam więc czy je wystarczająco dużo. Jednak z
biegiem czasu nauczyłam się rozpoznawać, że dziecię rzeczywiście wysysa ze mnie
mleczko, bo przed karmieniem piersi były twarde, nabrzmiałe, po karmieniu już
nie. Poza tym, mała wreszcie zaczęła przybierać na wadze, a to już oczywisty
znak, że była nakarmiona:)
A co do odpowiedniego nawodnienia dziecka – mama musi pamiętać, aby pić więcej
niż dotychczas. Ja popijałam sobie wodę źródlaną i herbatki na laktację. Czasem próbowałam tez
córeczkę wyciszyć melisą (tylko jedną w ciągu dnia!)
3. Bałam się czy moje mleko jest wystarczająco
pożywne, ale tę moja wątpliwość dość szybko rozwiały położne oraz lektura
portali promujących karmienie naturalne, o których pisałam TU.
4. W pierwszych dniach po urodzeniu córeczki bałam
się, że dziecko się udusi podczas jedzenia, gdyż wydawało mi się, że jej nosek
jest totalnie zatkany przez pierś. Położna jednak jeszcze w szpitalu z
uśmiechem (żeby nie powiedzieć z politowaniem…) podeszła do tej mojej obawy
twierdząc, że natura jest mądra i dziecko w taki sposób ułoży główkę, aby móc
oddychać.
5. Miałam w pamięci opowieść mojej dobrej
koleżanki, która karmiła swoje dziecko z krwawiącymi brodawkami, płacząc z
bólu. Mówiła, że widok był na tyle drastyczny, że jej ojciec nie mógł go znieść
i wychodził wtedy z mieszkania. Czekałam więc na ten moment. Jednak nigdy nie
nastąpił. Nawet gdy córka zaczęła ząbkować. Nie powiem, parę razy zahaczyła
zębami moją brodawkę, ale nie było to nic strasznego i nigdy, przenigdy nie
krwawiłam, nie miałam pęknięć czy podrażnień, poza zaczerwienieniem i lekka
suchością, ale wtedy stosowałam maść Maltan, która świetnie działała.
6. Słyszałam, że długo karmiące mamy cierpią z
powodu wypadających garściami włosów oraz …wypadających zębów. Owszem, stan
włosów pogorszył się w porównaniu z okresem ciąży, kiedy to miałam włosy ładne
i mocne jak nigdy przedtem. Jednak pogorszenie to nie spowodowało łysiny, a
jedynie przerzedzenie, na które obecnie testuję remedium. Więcej na temat tego środka
zaradczego znajdziesz TU. Zaś co do zębów – nie zauważyłam zmian podczas
okresu karmienia piersią.
7. Bałam się, że mogę dziecko zarazić jakimś
świństwem, które noszę w sobie, a o którym nie wiem. Jednak przyglądając się
sytuacjom, w których powinno się odstawić maleństwo od piersi, stwierdziłam, że
raczej nie łapię się na żadną z tych sytuacji, więc z dużym prawdopodobieństwem
małej nic nie „sprzedam”. A o tym, co wyklucza karmienie naturalne można
przeczytać tutaj: http://bankmleka.pl/wp-content/uploads/2012/03/Uzasadnione-medycznie-przeciwwskazania-do-karmienia-piersi%C4%85-27-12-2013.pdf
8. Bardzo bałam się zastoju i zapalenia piersi,
szczególnie podczas nawału mlecznego, o którym kiedyś pisałam. Mając fioletowe
i twarde jak kamień piersi – nie była to obawa bezpodstawna. Jednak stosowanie
się do zaleceń położnych, delikatne odciąganie nadmiaru pokarmu, zimne i ciepłe
okłady oraz nasza rodzima stara dobra kapusta okazały się wspaniałym środkiem
zapobiegawczym wszelkim zastojom i w
efekcie stanom zapalnym.
9. Przyznam, że martwiłam się także, iż biust mi opadnie i stanie się niezbyt
atrakcyjny. I znowu fałsz. Nic takiego nie miało i nie ma miejsca, a żadnych
wspomagaczy jędrności nie stosowałam.
Zamiast ww.
niefajnych rzeczy, które brałam pod uwagę jako możliwe przy karmieniu naturalnym,
podziało się wiele dobrych rzeczy, które to karmienie przyniosło, a o których
nawet bym nie pomyślała wcześniej.
Ale o tych
benefitach - wkrótce:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz