piątek, 22 listopada 2013

O cukrzycy post dziewiąty

Cukrzyca spowodowała, że dowiedziałam się, co to WW. Jest to tzw. wymiennik węglowodanowy, informujący o zawartości węglowodanów w danym produkcie: 1 WW = 10 gram węglowodanów. Wiedziałam też, że jeśli będę musiała przejść na insulinę, muszę zapamiętać jedno: 1 WW podwyższa poziom cukru we krwi o 30-50mg%, natomiast 1 jednostka insuliny obniża poziom cukru o 30-50mg%.
Póki jednak nie miałam polecenia diabetologa dotyczącego przejścia na zastrzyki, zwracałam uwagę na WW, aby zliczać ile spożywam tych jednostek dziennie. Przeczytałam, że w ciąży na dobę powinno się jeść ok. 20 WW, przy czym na poszczególne posiłki miało przypadać: śniadanie 4-5 WW, II śniadanie 2-3 WW, obiad 5 WW, podwieczorek 2-3 WW, kolacja 4 WW oraz późna kolacja 1-2 WW. Czytałam więc non-stop etykiety na wszystkich opakowaniach produktów, które miałam włożyć do ust i przeliczałam na WW. Mimo, że nigdy nie lubiłam matematyki, teraz moje życie zaczęło wyglądać, jakby matma była moją pasją: liczyłam co się dało… Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego, gdybym musiała chodzić do pracy. Ciekawe, kiedy bym miała czas na zastanawianie się kiedy, co i z iloma WW mogę zjeść…
Frustrował mnie ciągły głód i życie z matmą w tle… Ponadto, mój małżonek osobisty nie wykazywał się empatią i nie żałował sobie niczego, a mnie nieraz ślinka ciekła… Ale czegoż matka nie zrobi dla bejbusia…
Wkurzał mnie jeszcze jeden fakt – wiarygodność mojego glukometru…Ponieważ ojciec jest diabetykiem, zdarzało mi się jednocześnie wykonywać badanie jego i moim glukometrem. I zawsze była różnica ok. 20. To dużo, bo kiedy wg mojego miałam cukier w normie, wg ojcowego przekroczyłam ją. A od zachowania cukru w ryzach, czyli w normie, zależało moje dalsze ciążowe życie – albo się będę kłuć, albo nie! No i bądź to mądra i pisz wiersze… W końcu przeszłam się do przychodni rejonowej do mojego lekarza rodzinnego, który zaoferował mi …glukometr Pani doktor powiedziała, że należy mi się z kasy chorych (do diabetologa chodziłam prywatnie).
Z radością przyjęłam dar, tym bardziej, że był to model inny niż mój i taty, a mianowicie iXell firmy Genexo. Stwierdziłam, że będę mierzyć dwutorowo – Accu-Chekiem i Ixellem (opuszki palców i tak miałam już tak zgrubiałe, jak u gitarzysty). Tak też robiłam na początku. Na szczęście różnice w pomiarach tymi dwoma glukometrami nie były już tak znaczące, jak między Accu-Chek a tym tatowym, więc uznałam, że już tamtym nie będę mierzyć. Ostatecznie badanie robiłam Accu-Chek albo Ixell, a jeśli wynika był dość wysoki – weryfikowałam drugim glukometrem. I tak oto wiodłam swoje życie z brzuchem, igłami i kalkulatorem pod ręką.
Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UA-48159015-1