Uwaga uwaga ! Spieszę donieść, że... nie mam cukrzycy!!!:))) Mało tego. Na czczo poziom cukru wyniósł 79 mg/dl przy normie 70-99, natomiast po 2 godzinach 87!!!:))) Tak dobrych wyników krzywej nie miałam jeszcze nigdy:) Bye bye cukrzyco i nigdy nie wracaj!!
Wiem, to, że teraz jej nie mam nie daje mi gwarancji na powrót do świata diabetyków (podobno te kobitki, które doświadczyły cukrzycy w ciąży mogą zapaść na tę chorobę 10-15 lat po urodzeniu dziecka), ale każdy rok bez tego świństwa jest dla mnie rokiem wygranym:)
Dziwi mnie tylko sytuacja szwagierki, o której wczoraj wspominałam. Cukier po 2 godzinach ponad 200, a leczenia nie wdrożono... W ogóle zastanawiająca jest służba zdrowia wsi i małych miasteczek. Nie chcę generalizować, bo mówię na przykładzie tylko jednej miejscowości - tej, w której mieszka siostra mojego męża. Jednak nie wiem czy nie jest to jakiś ogólny trend, że na wsiach wszystko się olewa?? Tzn.: jak jesteś chora, to się wyśpij i ci przejdzie albo: wyniki wyszły źle to się pilnuj (ale że niby jak??) i zero leczenia, no chyba że się jest przeziębionym to przepiszą ci lek-antybiotyk oczywiście, tak na wszelki wypadek, żebyś nie zszedł na zakażenie bakteryjne.
Inny przypadek: koleżanka drugiej szwagierki była w ciąży z bliźniakami i w ośrodku zdrowia lekarz prowadzący ciążę odkrył podczas którejś wizyty, że jedno z dzieci nie żyje. Na szczęście ta dziewczyna poszła do lekarza prywatnego, aby poprowadził jej dalszą ciążę i nieziemsko była zdziwiona, gdy ten prywatny zauważył, że będzie jednak mamą bliźniaków, bo serce drugiego dzidziusia bynajmniej nie przestało bić...
Pomijając mój świetny nastrój z powodu pozytywnego wyniku badania, taka to smutna refleksja dziś mnie naszła z tą wsiowo-małomiasteczkową tzw. służbą zdrowia... Ale mogę się mylić. Może ta miejscowość to tylko wyjątek?! Oby tak było.
Ciąża to szczególny czas, który nie warto zatruwać sobie strachem! Przerobiłam chyba wszelkie możliwe lęki i wierzcie mi-nie warto! Cierpiałam m.in. na:niedoczynność tarczycy,cukrzycę ciążową,anemię,skróconą szyjkę,ZUM i in.(także te domniemane:))Ale choroby te nie były warte mojego lęku...Chcę pokazać, jak z nimi walczyłam i jakimi sposobami się z nimi uporałam. Druga część bloga to ta już z córeczką po drugiej stronie brzucha.Zapraszam serdecznie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz