Ciąża to szczególny czas, który nie warto zatruwać sobie strachem! Przerobiłam chyba wszelkie możliwe lęki i wierzcie mi-nie warto! Cierpiałam m.in. na:niedoczynność tarczycy,cukrzycę ciążową,anemię,skróconą szyjkę,ZUM i in.(także te domniemane:))Ale choroby te nie były warte mojego lęku...Chcę pokazać, jak z nimi walczyłam i jakimi sposobami się z nimi uporałam. Druga część bloga to ta już z córeczką po drugiej stronie brzucha.Zapraszam serdecznie!
niedziela, 13 października 2013
Paranoja nr 7 - Walentynki...;)
Alkohol pijam rzadko i jest to zazwyczaj czerwone wino w ilości niewielkiej. Jednak pech chciał (choć to dziwnie zabrzmi), że na samym początku ciąży wybraliśmy się z moim osobistym mężulem na Walentynki w góry do hotelu SPA. Mieliśmy dużo stresów i chcieliśmy się oderwać od rzeczywistości, relaksując się w spokojnym otoczeniu. W pierwszym dniu udaliśmy się na uroczystą kolację zakrapianą winem. I wypiliśmy z mężem parę lampek. Oczywiście, wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jestem w błogosławionym stanie… Choć musze przyznać, że coś w tyle głowy chyba mi mówiło, że może być inaczej, gdyż nie zdecydowałam się korzystać z sauny, tak na wszelki wypadek. Wprawdzie przed wyjazdem na weekend zrobiłam test ciążowy, który wyszedł negatywnie, ale jednak coś mi podpowiadało, żeby nie ryzykować. Podobno pobyt ciężarnej w saunie może być ok, pod warunkiem, że systematycznie korzystało się z niej wcześniej, przed ciążą (Finki, znane ze swojej miłości do sauny, ani myślą z niej rezygnować ze względu na dzidzię w brzuchu a jakoś naród jeszcze nie wyginął i ma się dobrze). Mnie się jednak pobyt w saunie zdarza raz na 100 lat, więc dobrze, że nie uległam wtedy pokusie i nie skorzystałam z dobrodziejstw wystawiania się na ciepełko, bo doszłaby mi kolejna paranoja…
Jednak powróćmy do meritum. Jak już byłam świadoma swojego stanu przypomniałam sobie, że w pierwszych dniach ciąży piłam wino i to w ilości większej niż zazwyczaj (!). Męczyło mnie to przez jakiś czas, gdyż na moje szczęście czy nieszczęście znałam te wszystkie wyniki badań, mówiące o szkodliwym wpływie alkoholu na dziecko w łonie mamy. Akcje informacyjne typu "Ciąża bez alkoholu" czy „Zero alkoholu w ciąży" oraz lektura czasopism przeznaczonych dla ciężarówek zrobiły swoje…Chyba dość powszechnie znany jest FAS, czyli Płodowy Zespół Alkoholowy. Dla niewtajemniczonych podaję za Wikipedią – „(…) zespół chorobowy, który jest skutkiem działania alkoholu na płód w okresie prenatalnym. Alkoholowy zespół płodowy jest chorobą nieuleczalną, której można uniknąć zachowując abstynencję w czasie trwania ciąży. Do dziś nie określono dawki alkoholu, która byłaby bezpieczna dla płodu. Każda ilość niesie ryzyko wystąpienia zaburzeń w rozwoju dziecka.” (źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Alkoholowy_zesp%C3%B3%C5%82_p%C5%82odowy). W szczegóły nie będę się wdawać, bo to w końcu nie referat o wpływie alkoholu na dziecko. Ciążył mi fakt picia w tym stanie i miałam silne poczucie winy, jednak z czasem ten strach zbladł, gdyż pojawiły się nowe zagrożenia, na których skupiłam swoją całą uwagę…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz